– Wspieranie kampanii wyborczych takimi wydarzeniami jak festyny czy inne zdarzenia finansowane poza budżetem komitetów wyborczych miało miejsce zawsze i decyzja PKW raczej tego nie ukróci.
– Bardzo trudno jest obiektywnie ocenić, jakie działania miały wpływ na kampanię i wynik wyborów. Aktywność rządu w czasie kampanii jest przecież także aktywnością wyborczą na szkodę opozycji. A aktywność opozycji działa na szkodę rządu. Jak ocenić działania opozycji nawołującej do blokowania funduszy unijnych, co miało wpływ na wynik wyborów? Niemniej Kodeks wyborczy przewiduje pewien schemat i trzeba się go trzymać. Przewodniczący PKW podkreślił, że dotychczasowe uchwały dotyczące sprawozdań finansowych, nawet odrzucone, dotyczyły spraw formalnych. Teraz, jak powiedział sędzia Marciniak: Po raz pierwszy mamy do czynienia z uchwałą, gdzie trzeba było określić kwestie merytoryczne. Dokonano zatem pewnego „odkrycia” interpretacyjnego i nic w tym dziwnego, ponieważ PKW jest tworem większości sejmowej.
– Przez ostatnie miesiące politycy wszelkich opcji, ale zwłaszcza Koalicji Obywatelskiej, wywierali presję medialną na PKW.
– Takie postępowanie jest niedopuszczalne, podobnie jak niedopuszczalne są wypowiedzi publiczne rozmaitych autorytetów, w tym premiera, a także prawników, że jeśli komisja czegoś nie uwzględni, to będzie skandal. Ale trzeba pamiętać, że PiS sam sobie zgotował ten los, wprowadzając do PKW polityków. Kiedy byli w niej sędziowie, to ryzyko stronniczości politycznej było mniejsze, a wiarygodność rozstrzygnięć większa. Trudniej jest naciskać na sędziów, którzy zachowują znaczny stopień niezależności, niż na polityków oraz pracowników naukowych, ludzi, których los zależy od tego, czy obecna większość parlamentarna przetrwa, czy nie.
– Jeszcze nigdy wokół decyzji PKW dotyczących subwencji dla partii nie panowała taka histeria.
– Sytuacja polityczna w naszym kraju zmieniła się diametralnie w ostatnim czasie. Obowiązuje zasada: albo my ich, albo oni nas. Dlatego wszystkie strony sporu politycznego starają się korzystać z wszelkich możliwych narzędzi, jakie się tylko pojawiają, żeby wyeliminować przeciwnika i w tej walce koalicja ma przewagę.
– Wydaje się, że została przekroczona pewna cienka linia i teraz każdy, kto wygra wybory, niekoniecznie musi być to PiS, w stosunku do swoich przeciwników będzie mógł stosować różne, nie zawsze zgodne z prawem, instrumenty.
– Zapewne tak. Ale chciałbym zwrócić uwagę na pewien automatyzm, jaki stworzyły obecnie obowiązujące przepisy Kodeksu wyborczego. PKW nie ma możliwości innego zachowania, jak tylko przyjęcie sprawozdania lub pozbawienie partii czy jej komitetu wyborczego części dotacji. Ten automatyzm jest często nieproporcjonalny do zaistniałej sytuacji. Przypomnę, że z powodu różnych drobiazgów ingerowano w możliwości działania SLD, PSL, Nowoczesnej. Niewiele brakowało, żeby swego czasu dotacje stracił PiS, gdy w Berlinie osoba o niemieckim nazwisku dokonała wpłaty na fundusz wyborczy, ale okazało się, że był to polski obywatel.
– Teraz PiS ma 14 dni na odwołanie się od decyzji PKW do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Problem w tym, że rządząca koalicja, tak jak TSUE, nie uznaje tej izby za sąd, chociaż uznała jej uchwałę o ważności wyborów z 15 października 2023 r.
– Moim zdaniem ta izba nie jest sądem w sprawach europejskich, a jest nim w sprawach polskich. Jeżeli uwzględni odwołanie PiS-u, to wówczas istnieje niebezpieczeństwo, że minister finansów nie przyjmie tego do wiadomości i nie przekaże subwencji PiS-owi. Byłby to jednak pretekst do kontestowania wyników wszystkich następnych wyborów.