R E K L A M A
R E K L A M A

Obrona wartości. George Clooney w Łodzi

Drugiego dnia Igrzysk Wolności wszyscy czekaliśmy na spotkanie z George’em Clooneyem. W kuluarach do wystąpienia gwiazdy podchodzono z dystansem. Ba, żartowano, że więcej o Polsce do powiedzenia pewnie będzie miał prezydent Kwaśniewski (także gość Igrzysk) niż amerykański aktor. A jednak warto było tego wieczoru przyjść do łódzkiej hali Expo.

Fot. Piotr Kamionka/Angora

Ten klimat oczekiwania na wielką gwiazdę podłapała też Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi, która rozpoczęła spotkanie słowami: – Wiem, że wszyscy czekacie na ten wyjątkowy moment. Nie przyszliście tu, by słuchać mnie, lecz by spotkać człowieka, który – można śmiało powiedzieć – jest klasą samą w sobie. To prawda. Łódź, z której festiwal Camerimage wyprowadził się w 2010 roku, dawno nie gościła gwiazdy tego formatu. Clooneya rozpoznają wszyscy i pewnie większość z państwa ma swój ulubiony film z tym aktorem. Dla mnie to np. Tajne przez poufne w reżyserii braci Coen. Clooney gra tam podstarzałego bawidamka, który nie radzi sobie z kryzysem wieku średniego. Film pojawił się na ekranach w 2008 roku. Od jego premiery – podobnie jak od premier innych wielkich filmów z Clooneyem – minęło już ponad 15 lat.

Wspominam o tym dlatego, że oglądając Clooneya rozmawiającego z Leszkiem Jażdżewskim podczas ostatnich Igrzysk Wolności, zastanawiałem się, czemu aktor aż tak dobrze wciela się w ambasadora demokracji na świecie. Charyzmę ma niewątpliwą, uśmiech szeroki, luz, jakiego ze świecą szukać u wielu ponuraków nad Wisłą, ale wydaje mi się, że dochodzi tu jeszcze jeden element. Clooney największe sukcesy odnosił w czasach, gdy świat był stabilny – z mocną ekonomią i bez imperialnego apetytu Rosji i Chin. Chcielibyśmy wrócić do tej rzeczywistości. Dość powiedzieć, że w filmie, o którym wspomniałem, jest scena, w której bohaterowie – ku zdumieniu CIA – jadą sprzedać Rosjanom rzekomo ważne dokumenty. Agenci przecierają oczy ze zdumienia, bo w tamtym czasie Rosja nie była globalnym problemem. Ale aktor nie mówił w Łodzi o swoich filmach, tylko o demokracji. Nie o jej definicji z podręczników, ale o codziennej walce o zachowanie wolności.

Clooney z prezydent Łodzi Hanną Zdanowską i… Fot. Piotr Kamionka/Angora

Demokracja jest jak wojna. Musimy ją toczyć. Ona nie zdarza się przypadkiem – przekonywał ze sceny. W ustach aktora, który mógłby spokojnie odcinać kupony od przeszłych sukcesów, te słowa brzmiały zaskakująco poważnie. Clooney nie pozował na intelektualistę. Mówił prosto, z emocją, czerpiąc z doświadczenia kogoś, kto obserwował, jak strach i populizm rozkładają amerykańską politykę. Zresztą – chyba mając świadomość, że jest przedstawicielem świata, w którym prymat USA był niepodważalny – mówił o swoim kraju:

Stany Zjednoczone to niezwykłe państwo, które dokonywało niesamowitych rzeczy, wprowadzało na świecie postęp, a jednocześnie w tym samym czasie, kiedy wygrywaliśmy II wojnę światową i pokonywaliśmy faszyzm, japońskich obywateli trzymaliśmy w obozach. Robiliśmy kroki milowe, ale nasza wersja postępu miała też złe strony. Mam nadzieję, że zawsze będziemy pracowali na lepszy świat. Jestem w tej sprawie optymistą – usłyszeliśmy.

W przeciwieństwie do wielu gwiazd Clooney nie unika polityki, choć sam przyznał, że nie zamierza do niej wchodzić. – Moja żona powinna zostać prezydentem – żartował, wskazując na Amal Alamuddin- Clooney, prawniczkę libańskiego pochodzenia specjalizującą się w prawach człowieka. I to właśnie ona była jednym z głównych tematów jego wystąpienia. Aktor opowiadał, jak Amal doprowadziła do postawienia przed sądem zbrodniarzy wojennych z Sudanu i jak walczy o prawa kobiet oraz wolność prasy. – Ja mogę nagłośnić tragedię. Ona potrafi ją zatrzymać – mówił z dumą.

Dostawał za to oklaski, choć w głębi duszy pewnie wielu słuchaczy chciałoby, żeby Clooney rzucił republikanom rękawicę w kolejnych wyborach prezydenckich. Umówmy się – w czasach, w których wybory wygrywa Donald Trump, wysoka rozpoznawalność i piękny uśmiech są raczej atutem niż przeszkodą. Zresztą sam Trump nie tak dawno zidentyfikował Clooneya jako zagrożenie. Krytyczne komentarze aktora spotkały się z ostrą odpowiedzią Białego Domu. – Rząd zaczął nazywać mnie zdrajcą, rozpoczęto przeciwko mnie batalię, zarzucano mi, że nie jestem patriotą – relacjonował. Faktycznie w marcu bieżącego roku Trump, pytany przez media o Clooneya, nazwał go nawet „drugoligową gwiazdeczką”, co jest dość dziwną uwagą pod adresem dwukrotnego zdobywcy Oscara, który był sześć razy nominowany do tej nagrody. Świadczy to jednak o tym, że Trump postrzega wypowiedzi aktora jako problem. Inaczej po prostu by go zignorował.

…z Leszkiem Jażdżewskim. Fot. Piotr Kamionka/Angora

Gwiazdor zaznaczał jednak, że o demokrację musimy walczyć wszyscy i jeden bohater – choćby nosił pelerynę jak Clooney, który w 1997 roku zagrał Batmana – nie wystarczy. W jego wizji aktor, prawnik, dziennikarz i obywatel to role równorzędne – każda ma znaczenie, o ile służy obronie wartości.

W tym sensie Clooney był na Igrzyskach Wolności nie tyle gwiazdą, ile rzecznikiem prostego, ale niewygodnego przesłania: demokracja wymaga codziennego wysiłku, odwagi i gotowości do sprzeciwu. – Wy tutaj twardo walczyliście, żeby uzyskać niepodległość, żeby mieć wolną telewizję. Walczycie, żeby wasze głosy były słyszalne. To jest niewiarygodne osiągnięcie. Sami najlepiej wiecie, że nic nie jest gwarantowane. Nic nie będzie trwało samoistnie – mówił do publiczności, nieco łechcąc ego zebranych.

Igrzyska Wolności, które odbyły się po raz dwunasty, to naprawdę nietypowa impreza, która nie ma w Polsce swojego odpowiednika. Mógłbym je porównać do Forum Ekonomicznego w Karpaczu albo do właśnie rozpoczętego Forum w Krynicy, ale tamte wydarzenia skręcają w prawo i faktycznie są poświęcone stricte biznesowi. Tymczasem zaproszenie dla Clooneya i – jeszcze mocniej – Medal Wolności wręczony ukraińskiemu pisarzowi Serhijowi Żadanowi świadczą o mocno humanistycznym podejściu twórców Igrzysk Wolności. To pokazuje, że w świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż i który bombarduje nas negatywnymi wiadomościami, wciąż jest miejsce na empatię i chociaż odrobinę optymizmu. 

2025-11-06

Jan Rojewski