R E K L A M A
R E K L A M A

Odeszli Jacek Zieliński i Jan Ptaszyn Wróblewski. Cios dla polskiej muzyki

Tylko tak można określić to, co się stało zaraz po niedawnej majówce. Kolejny cios dla polskiej muzyki. Odeszło dwóch jej przedstawicieli: Jacek Zieliński i Jan Ptaszyn Wróblewski. Pierwszy zmarł 6 maja w wieku 77 lat, a drugi dzień później – w wieku 88 lat. Długo by wyliczać ich kompozycje, płyty i estradowe sukcesy. 

Fot. Marek Lasyk /Reporter, Piotr Kamionka /Angora

Album „Od wschodu do zachodu słońca” Skaldów był moją pierwszą winylową płytą. Otrzymałem ją w dzieciństwie od Mikołaja jako dodatek do monofonicznego – tak, tak, kiedyś o stereo było trudno – gramofonu „Bambino”. Widocznie Mikołaj wiedział, że przypadł mi do gustu charakterystyczny, z lekką chrypką, głos Andrzeja Zielińskiego w utworze tytułowym. Piosenkę znałem z telewizji, która wyświetlała do niej czarno-biały film (w stylu obecnych teledysków) z udziałem wykonawców. Uradowany możliwością odsłuchu piosenki z prawdziwej płyty zamierzałem pominąć kompozycję „Sarabanda”, która longplay rozpoczynała, i od razu postawić igłę na rowku przed utworem tytułowym, który był drugi. Zacząłem jednak od początku. Okazało się, że słusznie, bo usłyszałem fantastyczną wokalizę Jacka Zielińskiego. Następnie tytułową piosenkę zaśpiewał Andrzej, a po nim znów był Jacek przy mikrofonie w utworze „Katastrofa”. Tak poznałem jego głos, który jeszcze do niedawna czarował słuchaczy przebojami. 

Śpiewał na zmianę z bratem

Jacek i Andrzej pełnili na zmianę funkcję wokalistów. Pierwszy częściej bywał przy mikrofonie, podczas gdy Andrzej skupiał się na grze na klawiszach. „Od wschodu do zachodu słońca” to czwarty longplay Skaldów. Wydali prawie 20 płyt studyjnych i niemało składanek. Nagrywali też po niemiecku. 

Jacek Zieliński urodził się 6 września 1946 roku w Krakowie. On i jego brat Andrzej wychowali się w muzycznej rodzinie. Ich ojciec Franciszek był prawnikiem, ale miał za sobą studia w lwowskim Konserwatorium Polskiego Towarzystwa Muzycznego w klasie skrzypiec. Dlatego współpracował w roli muzyka z Filharmonią Krakowską i chórem Polskiego Radia w Krakowie. Kiedy Jacek kończył liceum, a Andrzej studiował na Akademii Muzycznej, ojciec zachęcał młodszego syna, żeby zdawał na prawo lub medycynę. „Wystarczy nam dwóch muzyków w rodzinie” – mówił, próbując zniechęcić Jacka do estrady. Ten jednak nie posłuchał ojca i poszedł w ślady Andrzeja. 

Mama braci Zielińskich pochodziła z Zakopanego i wyniosła z domu zamiłowanie do podhalańskich melodii. Ich wpływy słychać w repertuarze grupy Skaldowie, którą bracia Zielińscy założyli w 1965 roku. Mimo że na studiach uczono ich klasyki, do zespołowego grania wybrali muzykę rockową, zwaną wtedy big-beatem. Jednak swoje kompozycje przyozdabiali góralskimi klimatami. „Mieliśmy to we krwi, bo nasza mama pochodziła z gór i podrzucała nam różne melodie z tego regionu” – mówił Jacek. „Okazało się, że podhalański folklor miał sporo «bitu», który pasował do muzyki popowej i rockowej”. 

Zaraz po debiucie Skaldowie zdobyli główną nagrodę na II Krakowskiej Giełdzie Piosenki za utwór „Moja czarownica”. Ich popularność wzmocnił występ w filmowej komedii „Mocne uderzenie” (1967). Później sukcesów nie brakowało. Utwór „W żółtych płomieniach liści” uhonorowano w Opolu tytułem „Piosenki 25-lecia”, a w 2009 roku Skaldowie zdobyli Grand Prix za całokształt twórczości. Poza estradą Jacek Zieliński był przez ponad 50 lat w związku małżeńskim z koleżanką z młodości Haliną, którą poznał, kiedy jeszcze studiował, a ona uczyła się w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Doczekali się dwójki dzieci – syna Bogumiła i córki Gabrieli – oraz pięciorga wnuków. Bogumił gra na gitarze, a córka śpiewa. Obydwoje występowali ze Skaldami. 

A tak o tytułowej katastrofie w przeboju Skaldów Jacek śpiewał 54 lata, zanim przegrał walkę z nowotworem (rak prostaty, który przerzucił się na kości): „I nikt się przed nią nie wycofa. Lecz się pocieszmy prawdą tą. Wszystko być może katastrofą. I wszystko może nie być nią”. 

O ile śmierć muzyka jest katastrofą, to na ukojenie żalu pozostają nagrania Skaldów, a zwłaszcza te na albumie „Taki blues” (2019), gdzie wszystkie kompozycje i niektóre teksty są właśnie autorstwa Jacka Zielińskiego. Poza tym trudno byłoby powitać zimę bez utworu „Z kopyta kulig rwie” i rozpocząć porę roku, w której „cieplejszy wieje wiatr”, bez hitu „Wiosna”. A „Prześliczna wiolonczelistka”? 

Polski jazzman

Kariera Jana Ptaszyna Wróblewskiego była znacznie dłuższa od tej, którą miał za sobą Jacek Zieliński. Głównie dlatego, że słynny jazzman specjalizujący się w grze na saksofonie urodził się 10 lat wcześniej od współlidera Skaldów – dokładnie 27 marca 1936 roku. 

Wróblewski studiował w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. Zadebiutował w 1956 roku na pierwszym festiwalu jazzowym w Sopocie. Współpracował z zespołem Jerzego Miliana oraz grał w grupie Krzysztofa Komedy. Był jednym z pierwszych polskich instrumentalistów koncertujących w USA. Wystąpił tam w 1958 roku jako członek orkiestry International Youth Band na festiwalu w Newport. Następnie grał w wielu krajach. W latach 1968 – 1978 kierował Studiem Jazzowym Polskiego Radia. Pisał utwory dla czołowych polskich wykonawców. Skomponował muzykę do filmów „Pan Anatol szuka miliona” i „Niech żyje miłość”, a jego piosenki śpiewali m.in. Maryla Rodowicz, Andrzej Zaucha, Ewa Bem i Łucja Prus. Kompozycje „Żyj kolorowo”, „Zielono mi” czy „Kolega maj” na długo pozostaną w naszej pamięci. Stworzył też dłuższe utwory, w tym „Wariant warszawski” (koncert na orkiestrę), „Maesteso cobinato” (koncert na saksofon barytonowy i orkiestrę symfoniczną) oraz suitę „Czytanki na orkiestrę”. Nagrywał albumy jako lider oraz uczestniczył w sesjach płytowych znanych muzyków. Grał w kilku zespołach jazzowych (m.in. SPPT Chałturnik, Extra Ball, Kwartet Ptaszyna Wróblewskiego, Made in Poland). Odznaczono go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, zdobył nagrodę Złotego Fryderyka za całokształt twórczości, a w 2007 roku był uhonorowany Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Mimo choroby nowotworowej jeszcze dzień przed śmiercią prowadził w radiu audycję „Trzy kwadranse jazzu”, której był gospodarzem od 1970 roku. 

2024-05-14

Grzegorz Walenda


Wiadomości
Zdobyć PAST-ę, czyli nasze DNA. Rozmowa z MARKIEM MILLEREM
Tomasz Barański
Czarno na białym. Jak powinniśmy oceniać Walusia?
Krzysztof Różycki
Andrzej Duda będzie pracować w MKOI i zajmie się sportem?
Zebrał: WA
Pokojowa Nagroda Nobla i antynuklearni wojownicy uderzają w Putina
EW na podst.: The Asahi Shimbun, The Japan Times
Sprawa TVN i Polsatu. Czy na pewno chodzi o ochronę przed rosyjskimi oligarchami?
Marek Palczewski
Społeczeństwo
Sigma. Rozmowa z ANNĄ WILECZEK
Tomasz Zimoch
Poradnik na czas wojny. To powinieneś wiedzieć
Wybrała i tłum. EW Na podst. Myndigheten för samhällsskydd och beredskap – Rządowej Agencji do Spraw Sytuacji Kryzysowych
Szkoła do wynajęcia. To odpowiedź na kryzys kadrowy
E.W. na podst.: Aleksandra Pezda. „Belfer do wzięcia”. „Newsweek” nr 50/2024
„W pustyni i w puszczy” ma już 50 lat
(KGB) na podst. Radio TOK FM
Świat/Peryskop
Bożonarodzeniowy plac Świątego Piotra i 100 szopek w Watykanie
ANS na podst. vaticannews.va, ansa.it, rainews.it, sky.it, romatoday.it, ilpost.it
Rosjanie wywożą ukraińskie dzieci i przekazują rodzinom zastępczym
CEZ na podst.: 24tv.ua, newsonline.ua, currenttime.tv
Zmiany w Syrii. Obaliliśmy reżim!
(EW) Na podst.: CNN, BBC, Al Jazeera, Komsomolskaja Prawda
Francja. François Bayrou nowym premierem
(MS) LORIS BOICHOT © Figaro Syndication 2024
Wielkie otwarcie Notre-Dame de Paris. „Organy, obudźcie się!”
Magda Sawczuk
Lifestyle/Zdrowie
Godot de Mauroy. Twórczość Samuela Becketta
Leszek Turkiewicz
Angorka