R E K L A M A
R E K L A M A

Młodość w konflikcie z prawem. O tym, jak państwo utrudnia życie nieletnim

W nadchodzących wyborach europejskich w niektórych krajach zaczną głosować szesnastolatki. W Niemczech, Austrii i na Malcie mogą to robić, a w Belgii nawet muszą, ponieważ tam wybory są obowiązkowe i absencja karana jest grzywną.

Fot. Domena publiczna

W różnych krajach będą więc brane pod uwagę głosy całkiem odmiennych grup wyborców, co sprawi, że elektoraty staną się nieporównywalne. Nagle przecież ludności niektórych krajów robi się więcej. Gdyby tak konstruować choćby sondaże czy przedwyborcze badania opinii, to by je zdyskwalifikowało. Ale głosy wyborców można kompletować dowolnie, jak się komu akurat uwidzi.

Młodych chciano zapewne tym przypadkowo rozdzielanym przywilejem jakoś uhonorować, tylko że w efekcie chodzenie na wybory upodabnia się do chodzenia przez nich do szkoły. Tam też nikt ich nie pyta, czy z prawa do bezpłatnego kształcenia przypadkiem woleliby nie skorzystać. Ich pójście do wyborów też jest za karę, bo wśród wyborców w całej Europie w przedziale wieku od 18 do 25 lat jest najniższa frekwencja: nowi niedorośli mają więc iść do wyborów w zastępstwie trochę starszych kolegów i jest to jakiś zaciąg awaryjny.

Można się pocieszać, że to, który z kandydujących w wyborach w rezultacie takiego głosowania dostanie swoje eurodiety w Brukseli, nie ma dla nikogo (oprócz niego samego) znaczenia. A losowe dopuszczenie jakichś nowych przypadkowych elektoratów, jeśli coś zmieni, to i tak nie wiadomo, w którą stronę. Młodociani wyborcy raczej głosują „dla beki” i na złość, a już ci pod przymusem – to z pewnością.

Eksperyment wprowadzono zresztą jedynie „na Europę” i tylko jej ma dotyczyć, co pokazuje, że ją całą traktuje się bardziej jak kaprys. W poważnych wyborach krajowych we wszystkich tych państwach szesnastolatki mają po dawnemu siedzieć cicho.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-04-29

Michał Ogórek