Następnego dnia wieczorem ratownicy znaleźli pięć zamarzniętych ciał. Jedyna kobieta w grupie, 28-letnia prawniczka, zaginęła.
Według brytyjskich mediów rodzinną górską wyprawę urządzili trzej bracia, ich kuzyn i wujek. Wszyscy byli doświadczonymi alpinistami i obywatelami Szwajcarii. Szlak, który wybrali, uchodzi za karkołomny, prowadzi przez lodowce i wysokogórski krajobraz, jest częścią sławnej Haute Route z Zermatt do Chamonix. Narciarze musieli pokonać dwa tysiące metrów wysokości. Początkowo wszystko szło dobrze, lecz nagle zmieniła się pogoda. Miejscowi przewodnicy opowiadali o ogromnej ścianie chmur, która ogarnęła białe szczyty. Rozpętała się wichura, z nieba posypały się masy śniegu, w chmurach i gęstej mgle widoczność spadła do zera. Panował 30-stopniowy mróz.
Ratownicy musieli zawrócić
Narciarze znajdowali się wtedy w pobliżu szczytu Tete-Blanche, mającego 3706 metrów wysokości. 9 marca około godziny 16 rodziny wszczęły alarm, że ich bliscy nie dotarli do Arolla. O godzinie 17.19 jednemu z mężczyzn udało się wezwać pomoc przez telefon komórkowy. Eksperci dokonali analizy sytuacji i doszli do wniosku, że w warunkach zagrożenia lawinowego wysłanie helikopterów jest niemożliwe. Na pomoc wyruszyło pieszo z Zermatt pięciu ratowników, lecz na wysokości 3 tysięcy metrów zostali zatrzymani przez burzę i musieli zawrócić.
Odkopali ciała
Liczono na poprawę pogody, armia udostępniła dwa śmigłowce typu Puma. Nawałnica jednak nabierała mocy. Dopiero w niedzielę wieczorem, 10 marca, śmigłowiec mógł wystartować. Zabrał dwóch ratowników, lekarza i funkcjonariusza policji górskiej. Zeszli oni w pobliżu alpejskiego szałasu Dent-Blanche i przebijali się w kierunku Tete-Blanche. O godzinie 20.18 na wielkim śnieżnym polu znaleźli martwych mężczyzn. „Najpierw spostrzegliśmy dwóch ludzi leżących na śniegu. Za pomocą kijków sondujących i wykrywaczy lawinowych znaleźliśmy dwie kolejne osoby, przysypane śniegiem. Musieliśmy je odkopać…
Narciarze próbowali wykopać w śniegu jamę, aby schronić się w niej przed wiatrem. Na miejscu prawdopodobnie wybuchła panika, ponieważ te osoby były rozproszone. Straciły orientację i zamarzły”, relacjonował ratownik Anjan Truffer. Eksperci zwracają uwagę, że mężczyźni ubrani byli w lekkie kombinezony, nie wzięli śpiworów, mieli tylko małe łopatki. Robili wszystko, co było możliwe, aby ocalić życie, ale śnieżyca nie dała im żadnych szans.
Ratownicy znaleźli plecak i narty 28-letniej kobiety. Szwajcarskie media snuły przypuszczenia, że wpadła w rozpadlinę, wciąż żyje i czeka na ratunek. Nadzieje na cud jednak się nie spełniły.