W czasach gimnazjalnych miałem z nią częste kontakty, bo uważała, że powinienem pójść do szkoły teatralnej, jako że zagrałem rolę Gustawa w szkolnym przedstawieniu Ślubów panieńskich i… jej się to podobało. Na Śląsku i w Zagłębiu znana była z rozlicznych kontaktów z młodzieżą artystyczną, którą promowała i przygotowywała do teatralnych egzaminów wstępnych.
Projekt ten mniej podobał się moim rodzicom, którzy moją przyszłość widzieli bardziej w profesji prawnika, adwokata. Sabina przyjechała na kolację w towarzystwie męża, świetnego katowickiego aktora Michała Leśniaka, który też był przeciwnego zdania. Przy stole odbyła się długa i burzliwa dyskusja, w której w ogóle nie brano pod uwagę, co ja o tym sądzę. A mnie chodziły po głowie występy, ale na sali sądowej w todze adwokackiej, popisy krasomówcze i podziw, jakim otaczano sędziego Zakse, znajomego mojej babki, moich rodziców, a także ojca nieco młodszego szkolnego kolegi Tomka i jego siostry Mirki, która później pracowała w Teatrze im. Dormana.
Już wtedy jakakolwiek profesja artystyczna nie wchodziła w grę, mimo że coraz lepiej grałem na fortepianie, przy różnych okazjach recytowałem Lokomotywę Tuwima, miałem sukces w Ślubach panieńskich, a nawet próbowałem śpiewać barytonem dramatycznym, ale tylko przy myciu naczyń w kuchni. Wszystko to z czasem zrozumiała mądra Sabina Chromińska, trochę pod wpływem swego męża Michała, który popierał mnie od początku.
Pewnie dlatego zostałem dyrektorem teatru, choć do dziś żałuję, że nie chodzę w todze i nie przemawiam w sądzie. Sabina odegrała ważną rolę w moim życiowym starcie. W dzieciństwie adorowałem ją w Krakowiakach i Góralach (Basia), Balladynie (Alina), a w młodości w Panu Jowialskim (Jowialska) i Weselu (Klimina), a przede wszystkim w Matce Courage Brechta w reżyserii Lidii Zamkow. Tytułową rolę w tym wybitnym przedstawieniu grały obie na zmianę. Sabina Chromińska była aktorką niezwykle aktywną.
Zagrała kilkadziesiąt ról filmowych i telewizyjnych, stworzyła ponad 150 postaci w swym macierzystym Teatrze Śląskim, dała mnóstwo recitali aktorskich i piosenkarskich, wkładając mundur wojskowy, bo w młodości była kobietą żołnierzem. Miała za sobą gimnazjum Sióstr Urszulanek, zesłanie z całą rodziną na Syberię, gdzie pracowała fizycznie w cegielni, armię Berlinga, podchorążówkę, Teatr Armii Polskiej w ZSSR, a wkrótce Teatr Wojska Polskiego Władysława Krasnowieckiego. Zawsze miała przy sobie swą uroczą matkę Anastazję, z którą wychowywały syna i wnuka Wojtka, dziś interesującego aktora śląskiego, ożenionego z równie interesującą aktorką Ewą Leśniak, obecnie wiceprzewodniczącą ZASP-u.
Od lat oboje obiecują zaprowadzić mnie na grób Sabiny, którą w 88. roku życia pochowano na katowickim cmentarzu przy ul. Gliwickiej. Ciekawe, kiedy wreszcie to nastąpi…