Opatowiec. Najmniejsze miasto w Polsce

W samo południe na wieży pojawia się strażak i po dwunastu uderzeniach zegarowego gongu dmie miejscowy hejnał. Jest jak w Krakowie. Niewtajemniczeni turyści dziwią się czasem, że chce się chłopu tak codziennie gramolić na górę, żeby tylko raz na dzień zagrać.

Fot. Wojciech Barczak

 Bo nie chcemy denerwować ludzi – mówi Jan Charzewski. – W Krakowie co chwilę zmieniają się zwiedzający, a tu tak nie ma. Raz na dzień wystarczy.

Strażaka wymyślił sam. Wystarczyła głowa sklepowego manekina, trochę drutu, by uformować sylwetkę mężczyzny, narzucić na to strażacki mundur z medalami, dołożyć trąbkę i gotowe. Prawie gotowe, bo figura musi jeszcze przykładać ustnik instrumentu do ust, a potem trąbkę od ust odejmować. To już bardziej skomplikowany mechanizm. I jeszcze, żeby strażak wyjeżdżał z okna, a potem za okno wracał. I żeby się to okno najpierw otwierało, a po hejnale zamykało…

To jest mechanizm bramy garażowej. Z dołu nie widać, że trąbi kukła, i niektórzy się nabierają – opowiada Charzewski.

Jesteśmy w Opatowcu

Mieszka tu nieco ponad trzystu mieszkańców. Nikt nie zna dokładnej liczby, bo latem jest ich więcej, a na zimę wyjeżdżają do miast, gdzie mają centralne ogrzewanie i ciepłą wodę z miejskich rur. Ale to prawdziwi lokalni patrioci. Jak wyjadą, to potem wrócą. Miastem i gminą rządzi kolejną już kadencję burmistrz Sławomir Kowalczyk.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-05-03

Wojciech Barczak