„Dracula” Teatru Muzycznego w Łodzi. Recenzja Skiby

Powieść Brama Stokera o Draculi jest prawie tak samo stara jak mity o wampirach, ale ciągle inspiruje artystów. 

Fot. YouTube

Teatr Muzyczny w Łodzi stawia ostatnio na hollywoodzkie hity. Po musicalowej wersji „Złap mnie, jeśli potrafisz” wzięto na warsztat Draculę, którego wszyscy pamiętamy z filmowej adaptacji Francisa Forda Coppoli. Rozmach inscenizacyjny łódzkiego przedstawienia może zachwycić. Scenografia, kostiumy, mroczna i tajemnicza atmosfera przedstawienia, a także dynamiczny taniec i choreografia robią wrażenie. Sceny na statku, gdy podczas szalonego rejsu ginie po kolei cała załoga, zapierają dech w piersiach.

Niestety, nieco gorzej jest z piosenkami. O ile po wyjściu ze spektaklu stają nam przed oczami i zostają z nami na dłużej poszczególne sceny, takie jak ta ze statkiem, fragmenty balu wampirów, na którym wampirzyce wygłaszają swe żale, albo zdarzenia ze szpitala dla obłąkanych, o tyle nie zostaje z nami żadna pieśń. Chciałoby się, aby oparty na słynnej historii spektakl muzyczny miał choć jeden przebój. Wynika to być może z faktu, że tych pieśni jest sporo, wiele w podobnym klimacie, a przedstawienie trwa ponad trzy godziny.

„Dracula” to oczywiście powieść o miłości tak wielkiej, że aż niszczącej. To podbity nieskrywanym erotyzmem sen o nieśmiertelności i miłosnych fantazjach. Gdy jednak wsłuchać się w żale wampirzyc podczas łódzkiego spektaklu, można by przyjąć zgoła inną interpretację. Gdy odrzucimy cały ten hollywoodzki schemat, czyli że historia Draculi to historia o zdradzie i nienasyceniu, to możemy przyjąć perspektywę o wiele ciekawszą, zasugerowaną w przedstawieniu Jakuba Szydłowskiego w łódzkim Teatrze Muzycznym.

„Dracula” to przede wszystkim widowisko o krzywdzie. Skrzywdzeni i poniżeni staną się wcześniej czy później wampirami. I ta teza mówi nam coś bardzo ważnego także współcześnie. Wokół wszak nie brakuje skrzywdzonych, którzy kiedyś zemszczą się na nas, na ludziach z pełnymi brzuchami i z piwem w ręku, grillujących wesoło kiełbaski. I ten ledwie naszkicowany wątek podczas spowiedzi wampirzyc uważam za najbardziej wartościowy w łódzkim przedstawieniu. 

2024-05-29

Krzysztof Skiba