Młodzież nie chce pracować. Tym samym utrwala dawne podziały społeczne

Podobno młodzież rozpadła się na dwie grupy: jedna jest lewicowa i kobieca, a druga męska, uosabiana przez Konfederację. Podzieliły się w dużej mierze według swojego stosunku do pracy.

Rys. Mirosław Stankiewicz

Lewica odmawia udziału w „kulturze zapierdolu”, lansuje work-life balance (bo tam wszystko nazywa się po angielsku) oraz lansuje „wynagrodzenie gwarantowane”, czyli pensję tak naprawdę wypłacaną za powstrzymywanie się od pracy. Ciekawa rzecz, że sama koncepcja tej lewicowej mrzonki została zapożyczona od najciężej kiedyś pracującej grupy społecznej, tj. od rolników, którzy w Unii Europejskiej przeszli teraz do fazy zarabiania na nieuprawianiu ziemi, co jest dużo bardziej opłacalne i społecznie użyteczne. 

Jeżeli pracując, nie będzie się zarabiać pieniędzy, trzeba żyć z nich wypłacanych w inny sposób, i w tym celu współczesne społeczeństwo stworzyło tak rozbudowany system zasiłków, dotacji, rekompensat, że nikt by tego nie spamiętał. Jeśli „kultura zapierdolu” jest tam akceptowana, to w urzędach je wypłacających, bo akurat tam nawet najbardziej radykalne lewicowe środowiska by nie wybaczyły, że urzędniczka ma jogę i musi wyjść o 15, jak to się coraz częściej – i z pełnym zrozumieniem – dzieje w redakcjach czy biurach. 

Autorem, który uznaje lansowanie luźnego stosunku do pracy w ramach work-life balance nawet już przez psychoterapeutów i „trenerów mentalnych” za „jeszcze jedną formę schlebiania gustom pospólstwa”, jest Tomasz Witkowski, który w Rzeczpospolitej zamieścił artykuł: „Jak ambitna praca stała się frajerstwem”. Gorzej, że zaczyna on swój wywód od wykazania, że nawet psom (a ma na myśli nie policjantów, tylko zwierzęta) ogromną satysfakcję sprawia, kiedy zaprzęgnie się je do pracy, co demaskuje go jako zwolennika również ludzkiej tresury. Bardzo możliwe, że będzie to musiał odszczekać. Lewica – zdradzając tak niechętny stosunek do każdego wysiłku – jednocześnie domaga się, aby wszyscy sprzeciwiali się wypracowanym przez lata zwyczajowym ułatwieniom.

Należy jeździć nie samochodem, a rowerem. Jeśli samochodem, to takim, jakiego jeszcze nie ma, czyli ekologicznym. Nie ogrzewać domu tym, co jest dostępne, tylko najlepiej paliwem, które jeszcze nie zostało wymyślone, a najlepiej w ogóle nie paliwem. Na kanale telewizyjnym o urządzaniu domów jakiś architekt – kretyn albo hochsztapler – chwalił się ostatnio największym na świecie monstrualnym „zielonym pałacem” na Florydzie, gdzie w gigantycznych akwariach umieszczono rafę koralową jak żywą, tylko „zrobioną z plastiku”. Nie wiadomo, po co było zalewać to hektolitrami wody, która jako jedyna była tam niepodrabiana, no a na Florydzie cenna. Zalane wodą plastikowe kolorowe badziewie ma świadczyć o ekologiczności i nawet dostało jakiś certyfikat.

Trudno nie pomyśleć w tym miejscu o naszych instalacjach fotowoltaicznych, które zaczną być wyrzucane za kilka lat i przerosną hałdy węglowe, będąc bardziej od nich szkodliwe. Na wykorzystywanie zasobów lokalnych postawił ostatnio Putin, wydając zarządzenie, aby prominenci rosyjscy koniecznie jeździli autami tylko rodzimej produkcji. Ale jednak autami. Radykalniejszą wersją lokalności transportu – a do tego ekologiczną – jednak byłyby sanie. Jak się tak przyjrzeć, to lewica stawia przed nami dużo bardziej pracochłonne – a czasem w ogóle niemożliwe – wyzwania, jednocześnie wzywając do tego, aby się nie zapracowywać. Starając się w takim tempie, nie zdążymy niczego zastąpić, tym bardziej że strona przeciwna wdraża antyekologizm z szaleńczą pracowitością.

O ile bowiem zwolennicy lewicy dojeżdżają spod miasta po umyślnie zwężonych drogach hulajnogą, w innym miejscu rosną szeregi Konfederacji, która nie przypadkiem lansuje program dwóch samochodów w każdym domu i oni niewątpliwie dojadą wszędzie szybciej i z większym zapałem. Swoją drogą, to niepohamowane dążenie, aby mieć samochodów jak najwięcej, jest zastanawiające o tyle, że każdy człowiek – nawet aktywny członek Konfederacji – może jednocześnie jechać tylko jednym (chyba że jakiś holuje, ale raczej nie o taką motoryzację chodzi konfederatom).

Konfederaci są gotowi pracować po kilkanaście godzin na dobę, w mnożeniu firm i zysków nie ma u nich granic, i choć może niejednokrotnie mogliby sobie znaleźć lepsze pola do działania niż te przez nich ulubione, to ambicji odmówić im nie sposób. Choć równocześnie trudno zapomnieć, że główną jest niepłacenie podatków. Najbardziej zastanawiający jest jednak podział według płci, według którego się to dokonuje. Bezwzględni mężczyźni Konfederacji, praktycznie niewychodzący z pracy, oraz wrażliwe, empatyczne i pełne zrozumienia oraz uważności kobiety z lewicy nieśpiesznie spędzające czas. Ale zaraz, zaraz.

Czy to nie jest model najbardziej tradycyjnego podziału w społeczeństwie, latami uosabianego przez nieznośnie poprawne rodziny? Czym to się różni od doszczętnie wyśmianych związków „cech niewieścich” z facetami, którzy muszą na to zarobić? O ile konfederaci nie mają pewnie nic przeciwko, bo jest to zgodne z ich postrzeganiem świata, o tyle dla lewicowego feminizmu jest to spełnienie czarnego snu: powrót do tradycyjnych ról społecznych w najbardziej prostackim wydaniu. Tym razem jednak z postępowym uzasadnieniem. Tyle było zamieszania, sporów, batalii, obrażania się, żeby wszystko wróciło do punktu wyjścia? A więc mężczyźni jednak są z Marsa? A kobiety ze Snickersa.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-08-14

Michał Ogórek


Wiadomości
Nie słychać w Moskwie kurantów [REPORTAŻ ANGORY]
Wojciech Barczak
Albo my ich, albo oni nas. Rozmowa z prof. RYSZARDEM PIOTROWSKIM
Krzysztof Różycki
Ta uczelnia współpracowała z Collegium Humanum. Obiecuje „Doktorat w 100 dni”.
Beata Dżon-Ozimek
Społeczeństwo
Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Śmierć z narkotykami w tle
Michał Fajbusiewicz
Dziennikarstwo a sztuczna inteligencja. Czy mamy się czego obawiać?
Marek Palczewski
Tata bez zobowiązań. Na niektórych alimenciarzy nie ma sposobu
E.W. na podst.: Małgorzata Święchowicz, „Zadłużeni u dzieci”, „Newsweek” nr 35
Igrzyska paralimpijskie. Zachwycające otwarcie i wielkie nadzieje
MS, FLORENCE VIERRON LÉNA LUTAUD ARIANE BAVELIER © Figaro Syndication 2024
Świat/Peryskop
Nieustępliwa irańska opozycja działa od ponad dekady w okolicach Tirany
PKU, MATTHIAS RÜB © FAZ 2024
Gwinea Równikowa. Syn prezydenta prowadzi skandalicznie luksusowe życie
MS, TANGUY BERTHEMET © Figaro Syndication 2024
5 najbardziej zagrożonych miejsc z listy światowego dziedzictwa UNESCO
AS na podst.: dailymail.co.uk, geographical.co.uk
Hymny narodów świata: Baleary
Henryk Martenka
To musisz zobaczyć na Sycylii. Przyroda, zabytki i kuchnia
Wojciech Nawrocki
Lifestyle/Zdrowie
Wcale nie „z niczego”. Miłość a ludzki mózg
Na podst. tekstu Dominiki Tworek
81. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji. Gwiazdy i słoń na plakacie
ANS
„Harry Potter”, czyli Książka, która zmieniła oblicze literatury
(MS) ALICE DEVELEY MADELEINE METEYER
Angorka