R E K L A M A
R E K L A M A

Okno na media. Dziennikarstwo ulega pauperyzacji

Od kilku dziesięcioleci październik był i chyba nadal jest miesiącem oszczędności. Z czasem przydomków przybywało i dziś jest między innymi miesiącem walki z rakiem, trzeźwości, zdrowia psychicznego, różańca i bibliotek szkolnych... 

Fot. PickPik

Nikt jednak nie wpadł na pomysł, by październik nazwać miesiącem żaka lub studenta, chociażby dlatego, że w październiku – co roku – ponad milion 200 tys. polskich żaków rozpoczyna rok akademicki. Mniej więcej 402 tys. to studenci pierwszego roku, a wśród nich ponad 2,5 tys. stanowią studenci wydziałów dziennikarskich na 54 uczelniach.

Za naszych czasów na uniwersytetach były dwa wydziały dziennikarstwa, uzupełnione później o nauki polityczne. Kształcili się tu dziennikarze dla kilku ogólnopolskich gazet i tygodników, radia i raczkującej telewizji oraz kilkunastu gazet wojewódzkich. Dostanie się na ten kierunek było wyzwaniem. Bywało, że o jedno miejsce na Wydziale Dziennikarstwa UW ubiegało się 80 kandydatów. Czasy się zmieniły, kryteria przyjęcia na studia dalekie są teraz od konkursów, tymczasem zapotrzebowanie na dziennikarzy wielokrotnie większe niż 30 lat temu. Wolne miejsca pracy czekają w internecie, na platformach, w chmurach i jeszcze tam, gdzie w tysiącach powstają portale, blogi, podcasty, fora internetowe, vlogi, media społecznościowe, a także pełnowymiarowe kanały radiowe i telewizyjne. Stąd nie cztery uniwersytety, lecz 54 – w większości prywatne – z szeroko otwartymi wydziałami dziennikarskimi czekają na kandydatów.

Młodzi ludzie spragnieni wielkiej kariery w dziennikarstwie, z nie zawsze odpowiednimi predyspozycjami, zapisują się na te studia. Teraz wystarczy zapłacić czesne, no i oczywiście niezbędna jest odrobina chęci do studiowania, a z tym już bywa różnie. Profesor pewnej społecznej uczelni zapytał w dobrej wierze przyszłych dziennikarzy, którzy właśnie odebrali dyplomy licencjatów, „Co dalej, czy magisterka”? „Idziemy szukać pracy, dosyć studiowania” – szczerze odpowiedzieli.

Polskie dziennikarstwo lat 20. XXI wieku jakie jest, każdy widzi. Głęboka pauperyzacja zawodu, który już dawno przestał być zawodem zaufania publicznego, upadek etyki zawodowej, mimo że Karta Etyczna Mediów od trzydziestu lat nieustająco obowiązuje. Moralność? A ilu dziennikarzy to jeszcze obchodzi? Warsztat dziennikarski marny, wiedza dziurawa, język polski z widocznymi brakami jeszcze z podstawówki. No i mamy to, co się wykształciło. W telewizorze prezenterka pogody przekonuje, że „za wyjątkiem” Pomorza wszędzie leje, a sprawozdawca sportowy krzyczy do mikrofonu: „Niech ten skrzydłowy cofnie się do tyłu” i „Dziękujemy za uwagę”, chociaż to rusycyzm. Dr Zbigniew Bajka, medioznawca, na emeryturze poświęca się wyłapywaniu dziennikarskich lapsusów i błędów. Ostatnio na Face booku napisał: „Wkurza mnie brak dbałości dziennikarzy o słowa. Zawsze, nawet w drobiazgach. W Onecie czytam o pościgu za piratem drogowym na Śląsku. Pościg był między Dąbrową Górniczą a Częstochową. Facio z Onetu włączył już Zagłębie do Śląska, chociaż na razie jest tylko częścią województwa śląskiego. Ale nie tak dawno inny pożal się Boże onecista powiat żywiecki nazwał śląskim”. Nie mam pewności, czy ten „facio z Onetu”, jak go Zbyszek Bajka nazywa, jest absolwentem jednej z tych 54 uczelni kształcących dziennikarzy, ale z pełnym przekonaniem twierdzę, że na lekcjach geografii nie wykorzystał szansy, by się dowiedzieć, że Zagłębie to nie Śląsk. 

2025-10-22

Andrzej Maślankiewicz