Piotr Voelkel. Biznesmen otoczony sztuką

Na początku lat 70., działając w Operze Wrocławskiej, przyjechałem do Poznania z dwóch powodów. W czasie studiów, przyglądając się budowie hotelu „Mercure” nieopodal Wydziału Prawa przy Kaponierze, marzyłem, aby tam zamieszkać, co było niemożliwe, ponieważ osoby zameldowane w czasie PRL-u w Poznaniu nie mogły zajmować pokoi hotelowych, zapewne ze względów obyczajowych. Ale teraz, jako dyrektor Opery Wrocławskiej, miałem już do tego prawo.

Fot. Wikimedia

Drugim powodem było przeniesienie legendarnego klubu studenckiego Od Nowa z ul. Wielkiej do Zamku. Ponieważ niegdyś byłem jego kierownikiem programowym, witano mnie uroczyście na specjalnie zorganizowanych przenosinach. Wśród młodszych działaczy kolejnego już pokolenia szczególnie dbał o mój nastrój (i kieliszek) student Politechniki pochodzący z Krotoszyna, czyli z połowy drogi między Poznaniem a Wrocławiem.

Późną nocą, gdy uroczystość się skończyła, pomógł mi – zawianemu – dojść do „Mercurego”. Wyjawił po drodze, że jego marzeniem jest napisanie pracy magisterskiej o teatralnych urządzeniach scenicznych i że tylko ja mógłbym mu to umożliwić. – Przyjdź po sesji w czerwcu, to porozmawiamy – obiecałem. Przyjechał, przeniósł się na Politechnikę Wrocławską, odbył pomyślnie staż w dziale technicznym Opery i napisał planowaną pracę magisterską. W międzyczasie uwiódł kilka artystek, głównie z baletu, bo był młodzieńcem wysokim, postawnym, inteligentnym i elokwentnym.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-07-31

Sławomir Pietras