Mój pierwszy raz. Internetowe poszukiwanie miłości

I oto nadszedł ten dzień, ten niezwykły dzień, kiedy ciało drży, kiedy serce bije. Bo...

Rys. Paweł Wakuła

Mam się spotkać ze swoją miłością z Tindera, osobnikiem, którego wybrałam spośród wielu, a pracowałam nad tym dwa tygodnie, długie, gęste, pełne westchnień i spotkań w sieci. Tylko w sieci…

Dawno nie pisałam reportażu wcieleniowego, toteż nawet nie wiem, od czego zacząć. Zacznę więc od faktu, że nigdy dotąd nie romansowałam w internecie ani nie szukałam tam męża lub kochanka. I oto nadchodzi ten dzień, sądny dzień. Okazuje się, że mam do wyboru wiele portali randkowych. Wszystkie kuszą. Decyduję się na pierwsze dziesięć, dziesięć topowych. Zaczynam od bardzo znanego. Napotykam pierwszą trudność: nie potrafię go zainstalować. Potem, gdy już poszły pierwsze koty za płoty, nie umiem się zalogować. A jak się już zaloguję, to okazuje się, że mnie blokują. Czemu? Nie wiem. I tak przez kilka dni.

Próbuję pomocy paru znajomych, dwa razy młodszych od siebie. Ale nic. Nawet zdjęcie, które udało mi się wykonać tak jak na rysunku, nic nie daje. Nie wpisuję swojego numeru telefonu, bo nie chcę udostępniać tak prywatnych danych. Wklejam fotkę, na której trudno mnie rozpoznać. Znowu nic. W końcu rezygnuję. A naprawdę się starałam. Z innymi portalami idzie mi gładko, może dlatego, że jestem już nieco obeznana z internetowym zakładaniem tych różnych kont, niekont. Wchodzę bez problemu na najpopularniejsze portale, a wśród nich Badoo, Sympatia.pl, e-Darling, Singles 50, be2, Tinely… Nie mogę się zdecydować, jaki podać wiek. Czy się mocniej odmłodzić, czy tylko o dychę?

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-02-26

Barbara Jagas