Pożegnanie Felicjana Andrzejczaka. Tak wyglądała ceremonia

Tego dnia nie zagrano tradycyjnie hejnału z ratusza. W samo południe wszyscy usłyszeli z miejskich głośników głos wieloletniego mieszkańca tego miasta. Po świebodzińskim rynku niosły się słowa piosenki: „Życie świętem jest codziennym/W którym udział musisz wziąć/Chcesz czy nie chcesz, świat się kręci/I wiruje ziemska oś/Życie jak pociągiem podróż/ Którą odbyć możesz raz/Bilet w jedną stronę odwróć/Zobacz, co pisane masz...”. 

Fot. Piotr Kamionka /Angora

Nie tak miało być, Panie Felicjanie. Powinna być radość z nowo wydanej płyty i kolejne koncerty, na których wszyscy wspólnie będą śpiewać: „Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu…” o dziewczynie, która istniała naprawdę. Jest tymczasem msza pogrzebowa w kościele NMP Królowej Polski, gdzie za chwilę, po wybrzmieniu podkładu muzycznego do tejże „Jolki”, jeden z siedmiu uczestniczących w uroczystościach żałobnych duchownych powie: – Nie znałem pana Felicjana osobiście, czego bardzo żałuję. Rozmawiałem jednak z wieloma ludźmi, z którymi się przyjaźnił, i wszyscy powtarzali, że zawsze im mówił, że największą jego siłą jest rodzina, że wszystko zawdzięcza swojej żonie Jadwidze. A jest takie powiedzenie, że u boku każdego ważnego człowieka stoi zawsze wielka kobieta. I tak właśnie było… 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-10-02

Jacek Binkowski