Dowiadujemy się szczegółów o ucieczce Romanowskiego przed aresztem, a choć nie wiemy, kto mu pomagał (a jest pewne, że nie zorganizował sobie ratunkowej eskapady sam), to wiemy, kto i jak go usprawiedliwia. Słowa dyżurnego idioty Wójcika, że ukrywanie się Romanowskiego (oskarżonego o 18 przestępstw i zagrożonego wyrokiem 25 lat), to wyraz… nieposłuszeństwa obywatelskiego, ilustrują degrengoladę nie tylko prawicy zjednoczonej w słabnącym strachu przed sprawiedliwością. Ukazują też degrengoladę władzy, w tym prokuratury, mało skutecznej, niekonsekwentnej, tchórzliwej, jakby grającej na zwłokę. Leszek Miller, były premier i polityk pełnokrwisty, określa to jako rozmamłanie i ślamazarność. To subtelna diagnoza.
Pozostawmy detale, a zatrzymajmy się przy problemach kluczowych. To źle funkcjonujący wymiar sprawiedliwości, fatalnie pracująca prokuratura i ślamazarne sądy sprawiają, że jest, jak jest. Oskarżonych o bezprawie jest tłum, ale skazanych wyrokami prawomocnymi nie ma i długo nie będzie. A kadencja z gumy nie jest, więc z każdym miesiącem hardość tych, co kiedyś się bali, że pójdą siedzieć, rośnie. Ergo, filar rządu, którym jest mądry prawnik Adam Bodnar, okazuje się nie z marmuru, ale z drewna z IKEA. Świetny prawnik okazuje się politykiem słabym i stającym się kłopotem dla rządu. Gdyby Bodnar miał likwidować TVP, do dziś oglądalibyśmy tam gwiazdy PiS-u. Gdyby natomiast resortem sprawiedliwości kierował Bartłomiej Sienkiewicz, pod murami wielu więzień wyznawcy PiS-u wznosiliby nabożne pieśni w intencji skazanych. Zapowiadane szybkie i skuteczne rozliczenie Zjednoczonej Prawicy, co doprowadziło do wygranej Koalicji, okazało się mniej warte niż papier, na którym oczekiwane obietnice zapisano.
Ucieczka Romanowskiego na Węgry, wcześnie zaplanowana (z 40-stronicowym wnioskiem azylowym włącznie), kompromituje nie tylko jego, lecz praktycznie wszystkich. Unijnych sojuszników: Węgry i Polskę, premierów Orbána i Tuska… Kompromituje polski wymiar sprawiedliwości z nieudanym prokuratorem krajowym Kornelukiem, który kilka dni temu ogłosił, że właściwie na Ziobrę zarzutów nie ma! Czyli jeśli szef grupy przestępczej jest niewinny, to jej żołnierz Romanowski tym bardziej? Mamy więc polityczną szopkę ze Szmydtem na Białorusi, Kuczmierowskim w londyńskim lochu, zabójcą z autostrady w Dubaju, a teraz tą przerażoną, wycofaną popierdółką w Budapeszcie. Może powstanie emigracyjna placówka pisowskiej opozycji na wychodźstwie? Może nad Dunaj zbiegną wszyscy, nad którymi wiszą jakieś zarzuty? A trzy latka miną jak z płatka… Wunderkind PiS-u Obajtek już buduje wrażenie, że Węgry to jego druga ojczyzna, bo tylko tam, poza Mińskiem i Moskwą, panuje opinia, że Polska ma deficyt praworządności. I nikomu nie przeszkadza, że to Orbán rutynowo chroni zagranicznych przestępców.
Azyl polityczny dla byłego wiceministra sprawiedliwości z poważnymi zarzutami jest aktem wobec Polski nieprzyjaznym, głosi oświadczenie polskiego MSZ. Wezwano na dywanik ambasadora Węgier do ministerstwa, gdzie średni personel dyplomatyczny okazał mu niechęć słownie i minami. Wezwano z Budapesztu polskiego ambasadora na tzw. konsultacje. Ale to tylko słowa i gesty, które niczego nie zmienią. Tym bardziej działania rządu, który – choć nie przyjmuje tego do wiadomości – skazuje się na jedną tylko kadencję. Rządzący skupieni, by doraźnie utrzymać Koalicję, nie zauważają, że jej anihilacja jest przesądzona, a koniec bliski.