Instrumentalne traktowanie Jerzego Ż., począwszy od tego, jak stał się ofiarą i przedmiotem manipulacji Karola Nawrockiego, zdaje się nie mieć końca: kolejne wersje i dopowiedzenia kandydata składają się na obraz wielopiętrowego oszustwa, a przejęta kawalerka jest na samej górze. Wszyscy dowiadują się ciągle nowych rzeczy o więzieniu, chorobie, sytuacji rodzinnej i nałogach właściciela mieszkania, jakby nie dotyczyło to żywego człowieka, tylko kukiełki występującej w tym przedstawieniu. Jeden z niezliczonych memów, których stał się niechcianym bohaterem, przedstawia go jako pacjenta, któremu pielęgniarka mówi: „Mam dla pana dobrą wiadomość: Karol Nawrocki właśnie zdecydował się oddać pana nerkę na cele charytatywne”. Co jest bardzo śmieszne, gdyby tylko zapomnieć, że człowiek ten naprawdę gdzieś leży porzucony w jakiejś zbiorowej sali.
Widać tym samym, że traktowany jest tak samo przez drugą stronę, która używa go jak kija mającego uderzyć w Nawrockiego. Stał się nie tylko pałką, ale i piłką do gry w dwa ognie. Kiedy wydawało się, że większej zabawki zrobić z niego już się nie da, ogłoszono, że wśród pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej, gdzie przebywa i w którym nie schodzi z telewizorów, w pierwszej turze wyborów zwyciężył Nawrocki.
Subskrybuj