W Polsce jest 5 milionów robotników fabrycznych. Kiedy im o tym mówiłem, byli zdziwieni. Bo robotnicy w przestrzeni publicznej już nie istnieją. Chyba że zastrajkują. Ale takie zdarzenia jak zwycięski strajk w fabryce autobusów Solaris należą do rzadkości. Słupski oddział Scanii w przyszłym roku się zamyka, zwalniając 800 ludzi.
Tymczasem w Górach Izerskich wyrąbano kawał lasu, ogrodzono i opatrzono tabliczką „Fabryka Samochodów Elektrycznych”. Aż się prosi, żeby tę fabrykę otwarto w Słupsku, gdzie produkcję w krótkim czasie może rozpocząć wykwalifikowana załoga Scanii. Mają być „targi”, na których potencjalni pracodawcy będą sobie wybierać pracowników spośród zwolnionych. Słowo „targ” w stosunku do ludzi nie kojarzy się najlepiej. Niezależnie jednak od kwestii zręczności sformułowań otwarta pozostaje kwestia, na jakich warunkach będą zatrudniani ludzie dopiero co zwolnieni przez Scanię.
I w jakim stopniu na te warunki może wpływać władza publiczna, która te targi organizuje. Niby nie ma bezrobocia, ale lokalnie jest. Na Pomorzu, gdzie zniszczono PGR-y, gdzie o robotę trudno i wciąż wysłuchuję żalów rodziców, których pociechy szukały, rozsyłały CV, aby wreszcie pojechać do Niemiec na saksy. W Gdańsku sąd odmówił młodemu mężczyźnie upadłości konsumenckiej, bo przecież mógł wyjechać do Niemiec, zarobić i spłacić długi. Wyjazdy zarobkowe na Zachód to właściwie jedyna recepta na poważne kłopoty finansowe.
Kiedy tak chodzę po ulicach i rozdaję ulotki często słyszę, że po wyborach mamy się obudzić w "Nowej Polsce". Zrobię wszystko, aby ta Nowa Polska była lepsza.
— Piotr Ikonowicz (@PiotrIkonowicz1) October 12, 2023
Ludzie wyjeżdżają, żeby spłacić dług czynszowy, żeby zarobić na mieszkanie, choć to już coraz trudniejsze, bo u nas ceny są już zachodnie. Saksy to też odpowiedź na zaciskającą się na szyi pętlę zadłużenia. Według badań zespołu Thomasa Pikkety’ego połowa Polaków ma majątek o wartości minus 700 euro. Toniemy w długach i jak ktoś przychodzi i powiada, że nic nie ma, to mam ochotę mu pogratulować, bo przynajmniej nie ma długów rzędu kilkuset tysięcy złotych, jak niejeden nasz podopieczny. Szczególnie duże długi mają ci, którzy uwierzyli w mit o tym, że trzeba brać swój los we własne ręce, i pozakładali firmy.
Większość z nich pada i zostają im długi. Mam też takich znajomych, którzy prowadzili bar. Kiedy zaczął przynosić straty, natychmiast go zamknęli i poszli do pracy. Oni przynajmniej nie toną w długach.