Mówi też, dlaczego uciekł z ojczyzny: – Miałem już dosyć tego „ruskiego świata” w Tyraspolu. O wyjeździe myślałem, odkąd skończyłem 16 lat. Ale ostateczną decyzję pomógł mi podjąć OMON. Uzbrojeni policjanci wpadli na imprezę, w której brałem udział. Leżałem twarzą do ziemi i wiedziałem, że nie chcę tam dłużej mieszkać.
* * *
Różnice między Polską a Mołdawią dostrzegł od razu po przekroczeniu ukraińskiej granicy i nie były to ani krajobrazy, ani architektura, ani infrastruktura. To byli ludzie. Kupował na dworcu bilet. – Pani w okienku rozmawiała ze mną, wyobraźcie sobie. U nas się nie rozmawia. A tu pani ze mną rozmawiała. „Życzę miłej podróży” – powiedziała. Kolejne zaskoczenie – jakiś Polak, w odpowiedzi na jego zapytanie w sieci, zaoferował podwiezienie go z Wrocławia do Zielonej Góry. – Jestem w takim szoku, że nie jestem w stanie teraz… – Roman, wzruszony, nie kończy zdania. – Polska za każdym razem pokazuje mi, że to jest moje miejsce na ziemi. Wsiadając do auta, nie zapiął pasów, ale zaraz się zreflektował: – No tak, tu się zapina pasy. Europa. U nas rzadko.
* * *
Kiedy Roman się w Polsce zadomowił, odwiedzili go rodzice. Ojciec nie zawędrował nigdy dalej na Zachód niż do Lwowa. Pierwszy posiłek zjedli w warszawskiej restauracji. Na stół wjechało mięso z zatkniętą w nim polską flagą, a obok mięsa sosy. – Te sosy można położyć na stół, czy powinny się znajdować tam? – pyta tata. – Rób, co chcesz – odpowiada Roman. – Ojciec, pół żartem, pół serio: – Obawiam się, że nas stąd wyprowadzą za naruszenie etykiety. – Jeśli chcesz to zrobić, zrób. W Warszawie można być wolnym – uspokaja syn.
* * *
Oboje rodzice świetnie orientują się w naszej historii. – Piłsudski to ten, który rozgromił Armię Czerwoną, która dotarła aż do Warszawy i mogła ją zdobyć – mówi ojciec pod pomnikiem Marszałka. Roman pyta go, czy wie to ze szkoły. – W szkole jakoś nie bardzo lubili szerzyć wiedzę na ten temat, sam potem czytałem. Mama z okien tramwaju wskazuje na Pałac Kultury: – To prezent. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Oni [Polacy] mieli całą dyskusję, czy wyburzyć ten budynek, czy nie. Obce ciało. Z drugiej strony powinien się tu znajdować. Warszawa bez tego pałacu to nie Warszawa.
* * *
Tata zachwyca się warszawską Starówką: – Na Wschodzie nic podobnego nie zobaczysz. Archaiczność – może, ale taką kulturę i elegancję – wątpię. – A centrum Lwowa? – oponuje Roman. – No, to, co Polacy kiedyś zrobili, to jeszcze się trzyma – pada odpowiedź. Senior porównuje polskie i mołdawskie podejście do historii: – U nas w mieście skłaniają się ku archaiczności. Przystanki robią w kształcie bryczek lub karet z XVII wieku. Stawiają pomniki Katarzynom, łuki jakieś. Ale czuć w tym pretensjonalność i niewolnictwo. Idealizowanie poddaństwa. Nasza archaiczność wywołuje tylko ponurą beznadzieję. I świadomość, że znów pchają cię do tego niewolnictwa, z którego wyszliśmy. A tutaj taka subtelna europejska elegancja. Mam chęć podziwiać to i wracać tu, żeby na to patrzeć.
* * *
Roman zabrał rodziców na dworzec. Mają sami kupić sobie bilety. Ich zainteresowanie wzbudza żółty aparat telefoniczny wiszący na ścianie: – A co to jest? – Telefon w razie czego, jakby coś się stało – wyjaśnia syn. – Służby ratunkowe – Mołdawianie kiwają głowami z uznaniem. Mama cieszy się jak dziecko, obsługując, z pomocą Romana, automat do sprzedaży biletów. Tata obserwuje i komentuje: – Niesamowite to jest. Pedanteria. Jesteśmy coraz bliżej Niemiec. Mama dokładnie tak samo reaguje na ładowarkę do telefonu w tramwaju: – Wow! I na czystość w wagonie. – To jeszcze w Niemczech nie byłaś – śmieje się Roman. – Ale my w ogóle nie byliś my nigdy w kraju dla ludzi.
* * *
Przy śniadaniu w barowym ogródku ojciec zadaje sobie pytanie: – Gdzie ja byłem wcześniej przez całe moje świadome życie? I ogląda się za polskimi dziewczynami. – U nas dziewczyny są bardziej wyraziste, dlatego że poświęcają więcej czasu na (…) kosmetykę. Na siedzenie przed lustrem. Nie pozwolą sobie wyjść z domu w naturalnej postaci. Prawie nie spotykasz już dziewczyn bez permanentnych brwi. Dzicz totalna, dla kogo to robią, nie mam pojęcia. Tutaj widać, że dziewczyny są bardziej wolne. Mało je obchodzi, co inni będą myśleć. Polscy chłopcy, zdaniem taty Romana, wręcz przeciwnie, są bardzo wyraziści. – Zwracają uwagę na wybór fryzury, tatuaży, ubrań, na figurę. Zauważyłem dużo masywnych, takich „rasowych” chłopaków. – Dokładnie jak w naturze – żartuje mama. – Samce są ładniejsze.