Polega na tym, że mimo trudności z zaspokojeniem podstawowych potrzeb potrzeby wyższego rzędu nie zanikają.
Bronek postawił klientowi ścianę w mieszkaniu. A ten wręczył mu w charakterze zapłaty za dzień pracy 20 zł. „Co to jest? Na kondomy?” – zapytał oburzony i metodycznie rozebrał dopiero co postawioną ścianę.
Bronek, były górnik, dziś bezdomny, zimą trafił do hospicjum. Tam, w zamian za wikt i dach nad głową, opiekował się umierającymi ludźmi. Karmili tak słabo, że dźwigając pacjentów do toalety, omdlewał.
Nieopodal stacji metra Politechnika zaczepił mnie gość i poprosił o kupienie pierogów na wynos w pobliskim barze. Sprzedawca był oburzony, bo ponoć te pierogi facet sprzedaje po obniżonej cenie komuś innemu. Jak biednym i głodnym trzeba być, żeby takie tańsze pierogi kupić od człowieka utrzymującego się z takich transakcji? Ale widać chętnych nie brakuje i pierogowy biznes się kręci.
Sławek jest trwale niezdolny do pracy. Miał wypadek i minęło 12 lat, zanim przyznano mu rentę. Mieszkał w rozwalającym się kontenerze pod Warszawą. Ale za ten kontener musiał świadczyć nieodpłatną pracę. Teraz gmina przyznała mu mieszkanie bez bieżącej wody i zagrzybione. Z powodu grzyba zaczął ciężko chorować.
Pani Basia była terminalnie chora na nowotwór. W jej komunalnym mieszkaniu ustanowiono hospicjum. Uznała więc, że ze swojej nędznej renty nie będzie płaciła czynszu, bo nic gorszego i tak jej nie zrobią. W końcu wkrótce miała umrzeć. Urzędnicy stołeczni wciąż próbowali nakłonić ją do płacenia, ale na próżno. Kobieta skazana na śmierć tylko z nich żartowała. Bo przecież taką osobę wstyd eksmitować. Przestała się leczyć, zawierzając swój los Bogu. Przychodziła do nas regularnie. Chciała nawet grać koncerty charytatywnie, bo była nauczycielką muzyki. Cóż, kiedy nie mamy pianina. Od roku już nie przychodzi.
Janusz Korczak wraz z dziećmi, którymi się opiekował, poszedł na śmierć. Grzegorz Braun stwierdził, że komór gazowych nie było. To gdzie się podziali Korczak i dzieciaki? Rozpłynęli się w powietrzu?