Doskonale trzyma się za to inna legenda. Zgodnie z nią nowożytna Polska mimo wszystko była zbrojnym mocarstwem i dysponowała wprost niepokonaną armią siejącą postrach w Europie. Bitwa pod Chocimiem, gdy Polacy rozgromili szesnaście razy silniejsze oddziały Turków; starcie pod Kłuszynem, gdzie Moskale ulegli pomimo pięciokrotnej przewagi; łomot pod Kircholmem, jaki Szwedzi do dziś uznają za
Tag: szlachta
Kupą, mości panowie (2). Fragment książki KAMILA JANICKIEGO „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (IX)
Poza tym sił pospolitego ruszenia nie wolno było dzielić na części, co z kolei wykluczało walkę manewrową czy nawet wdrożenie jakiejkolwiek strategii działań. Szlachta wyrażała pogląd, wyniesiony ze średniowiecza, ale w dobie nowożytnej kompletnie nonsensowny, że celem wyprawy powszechnej jest wydanie przeciwnikowi jednej walnej bitwy. Po skutecznym pognębieniu wroga dumne szeregi miały się rozejść do
Kupą, mości panowie. Fragment książki KAMILA JANICKIEGO „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (VIII)
Była to podstawa całej sztuki wojennej przez kilka stuleci. O ile jednak zwoływanie rycerstwa do walki z wrogiem zdawało sprawdzian w wiekach XII czy XIII, o tyle u schyłku epoki uchodziło już za rozwiązanie archaiczne. Jak komentował profesor Jarema Maciszewski, w XV stuleciu „rycerstwo w całej Europie zeszło z pól bitewnych”, zastępowane przez armie złożone
Pułapki swobody. Liberum veto (2). Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (VII)
W 1637 roku, gdy po raz pierwszy za panowania Władysława IV Wazy doszło do tego, że sejm rozszedł się, nic nie uchwaliwszy, jeden ze świadków wydarzeń, kanclerz wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł zanotował bez większych emocji: „Cóż dziwnego? Często w czasie pokoju sejmy były zrywane! Dopiero gdy czasem położenie stawało się trudne i nieprzyjaciel sięgał
Pułapki swobody. Liberum veto. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (VI)
Należy stanowczo podkreślić, że polscy szlachcice znali i rozumieli ideę głosowań większościowych. W ten sposób zapadały chociażby wyroki deputatów, sędziów Trybunału Głównego Koronnego. Przyjęło się nawet określenie na głosowania większością, że to decyzje podejmowane sposobem sądowym. Po sądowemu rozstrzygano rzecz zwłaszcza wtedy, gdy doprowadzenie dyskusji do finału wydawało się absolutnie nieodzowne, a brak konkluzji groził
Złota wolność. Wielki mit demokracji szlacheckiej. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (V)
Wśród zachwytów nad złotą wolnością szlachecką nieuchronnie powraca pytanie o to, czy historia mogła się potoczyć inaczej. Publicyści zastanawiają się, dlaczego polska demokracja wyrodziła się i zdegenerowała. Takie ujęcie sprawy prowadzi do nieuniknionych zafałszowań. Sugeruje, że istniał jakiś okres szczytowy, w którym państwo sobiepanów funkcjonowało sprawnie, sejm działał konstruktywnie, a ogół szlachty faktycznie brał odpowiedzialność
Zdumiewający bilans. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (IV)
Przytaczano wyrywkowe źródła i komentarze, nie było jednak ścisłych liczb, pozwalających wyciągnąć miarodajne wnioski. Oczywiście, w powszechnej wyobraźni zadomowił się obraz szlacheckich zajazdów, awantur oraz walk w obronie splamionego honoru. Dla jego ugruntowania bardzo wiele zrobili pisarze XIX stulecia, zresztą zwykle o ziemiańskim pochodzeniu. Na samym początku XX wieku ukazała się też popularnonaukowa praca Władysława
Szlacheckie kary. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (III)
…tak było w każdym razie w miastach. Przestępców nie pozbawiano wolności, bo przecież utrzymywanie więzień generowałoby koszty dla władz. Poza tym nie zrodziły się jeszcze pomysły na resocjalizowanie zbrodniarzy. Areszt trwał zwykle do czasu procesu. Jeśli doszło do skazania, przestępca tracił jakąś część ciała: rękę, nos albo uszy. Ewentualnie wypalano mu piętno w widocznym miejscu,
Prawo dla wybranych. Fragmenty książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (II)
Od schyłku XVI stulecia wszystkie procesy herbowników toczyły się przed sądami obsadzonymi przez innych przedstawicieli najwyższego stanu. Za pewien wyjątek można by uznać co najwyżej sąd sejmowy, któremu nadal przewodniczył król, ale nawet w tej instytucji o wyrokach współdecydowali senatorowie i posłowie, a w sprawach dotyczących samego władcy zupełnie wykluczano go z orzekania. Poza tym
Długi cień szlachectwa. Fragmenty książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (I)
Prolog Państwo polskie, a następnie zjednoczone państwo polsko-litewskie z czasów od XV do XVIII stulecia określa się często mianem Rzeczpospolitej szlacheckiej. Zupełnie słusznie. Podczas gdy w innych krajach Europy władzę dzierżyli monarchowie zmuszeni godzić i uwzględniać interesy różnych stanów, nad Wisłą pełną kontrolę zawłaszczyła jedna tylko cząstka społeczeństwa. Naszym królom związano ręce. Chłopi nie mieli ani