R E K L A M A
R E K L A M A
2025-09-15

Bruce Willis mieszka osobno. Wyniszczająca choroba aktora

Nowe realia wymusił stan zdrowia aktora. Bruce Willis, który okrągłe urodziny obchodził w marcu – 70-letnia ikona kina akcji – zmaga się z demencją czołowo-skroniową (FTD), rzadką, lecz brutalnie postępującą chorobą neurodegeneracyjną, która uderza nie w ciało, lecz w osobowość. Najpierw pojawiły się trudności z wysławianiem się, potem z czytaniem, rozumieniem prostych komunikatów, aż w

(ANS) na podst.: sky.it, vanityfair.it, repubblica.it, osservatoriomalattierare.it, mediaset.it, corriere.it
2025-09-15

Hugh Grant ma 65 lat. Amant, komediant i mistrz autoironii

Zanim stanął naprzeciw Julii Roberts w Notting Hill – filmie, który uczynił z niego romantycznego bohatera na pełny etat – był chłopakiem z Londynu wychowanym w oparach sztywnego brytyjskiego kodeksu. W jego drzewie genealogicznym figurują Henryk VII i Jakub IV, a w życiorysie – Oxford i studia z literatury angielskiej. Zanim pojawił się na ekranie, nim po latach odebrał honorowego Cezara za całokształt

ANS na podst.: vanityfair.it, elle.com, sky.it, adnkronos.com
2025-08-31

Laureat Złotej Palmy i nagrody w Wenecji. „Wierzę w misję sztuki”

– Po Złotej Palmie w Cannes na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji otrzymał pan nagrodę za rolę w „Dwóch braciach”. Wygrał pan w pojedynku z Danielem Craigiem i Adrienem Brodym.  – Film otrzymał dwunastominutową owację na stojąco! Kiedy ogłoszono nagrody, czułem się jak we śnie, Wenecja po Cannes… Przez cały wieczór unosiłem się nad ziemią, później wszystko powróciło do normy. To chwile ukradzione życiu.  – Grał pan

Joanna Orzechowska
2025-07-15

Koniec filmu, początek życia. Michael Douglas schodzi ze sceny

W lipcu 2025 roku Michael Douglas pojawił się na festiwalu filmowym w Karlowych Warach. Przyleciał nie z nowym filmem, ale z klasykiem – odrestaurowanym Lotem nad kukułczym gniazdem, który wyprodukował pół wieku temu, mając głowę pełną ambicji podsycanej przez ojca – Kirka Douglasa. Na scenie wspominał, jak z Milošem Formanem siedzieli nad scenariuszem i rozkładali go na czynniki pierwsze. Opowiadał też o Kenie

ANS na podst.: gazzetta.it, corriere.it, ilfattoquotidiano.it, bestmovie.it, rollingstone.it

Sylwia Kaczmarek jest instruktorką i założycielką Laboratorium Meisnera, prezeską Fundacji Act 4 Art im. Meisnera. Aktora z dyplomami londyńskich szkół: Trnity Guildhall, The Caravanserai Giles Forman i The Actors Temple. W Polsce uczy w Warszawskiej Szkole Filmowej i na zlecenie teatrów lub szkół aktorskich.

Poza Polską uczyła w The Actors Temple (2016-2020), Focal Szwajcaria (2017-2019), Studio AZOT Paris (2021-2022) oraz Meisner Acting Online (2020-2022)

Sylwia od 2023r. jest certyfikowanym coachem. Zajmuje się coachingiem aktorskim i reżyserów, a także kariery twórców.

Zacznę od pytania może nie tak bardzo oczywistego. Jak jednym słowem opisałabyś swoją pracę?

Pasja.

Myślę, że w tym zawodzie, w ogóle w zawodach kreatywnych, kochanie tego, co się robi jest bardzo ważne. Myślę też, że pasja rodzi poczucie misji. Połączenie tych dwóch elementów sprawia, że mam wrażenie, że wykonuję swoją pracę najlepiej, jak umiem.

A tak dokładnie czym się zajmujesz, jak wygląda twoja praca formalnie?

Obecnie najwięcej zawodowo zajmuję się prowadzeniem zajęć z techniki aktorskiej Meisnera  Robię to już prawie 15 lat.

Poza tym pracuję też jako coach. Ten obszar ma kilka kierunków: prowadzę coaching dla aktorów i reżyserów, skupiając się głównie na tym, jak skutecznie i twórczo współpracować z aktorem. Pokazuję, jak komunikować się i jakich narzędzi reżyserskich używać, żeby praca była efektywna i zgodna z wizją reżysera. Prowadzę też coaching scenariuszowy, szczególnie w kontekście budowania postaci. No i jest jeszcze coś, co nazywam coachingiem kariery twórców. Pomagam łączyć satysfakcję z pracy z jej wymiarem finansowym.

Czyli coaching w różnych odmianach i technika Meisnera. Kiedyś jeszcze było aktorstwo, ale w tym momencie jest to chwilowo zawieszona dziedzina moich działań.

To co trzeba zrobić, żeby stać się takim coachem?

Są studia i kursy poświęcone coachingowi aktorskiemu, ale można też rozwijać własną metodologię na bazie doświadczenia.

U mnie ten proces był dość naturalny. Przez lata pracy jako instruktorka techniki Meisnera zaczęłam intuicyjnie rozwijać swoje umiejętności coachingu.

Zawsze wierzyłam w siłę zadawania pytań i zaufanie do studentów, w to, że mają w sobie wiele odpowiedzi. W coachingu aktorskim odpowiednio zadane pytanie to jest klucz do sukcesu, bo to ktoś tworzy rolę, a ja wspieram ten proces. W pewnym momencie postanowiłam zdobyć certyfikację.

Wcześniej wspomniałaś, że chwilowo zawiesiłaś działania aktorskie. Co sprawiło, że postanowiłaś porzucić tę ścieżkę i zająć się nauczaniem i wspieraniem rozwoju innych aktorów?

W 2021 roku całkowicie zawiesiłam aktorstwo z powodów zdrowotnych, choć już wcześniej coraz więcej czasu poświęcałam nauczaniu. Można powiedzieć, że życie przyszło do mnie z tą ofertą. Kiedy studiowałam aktorstwo w Londynie, skupiałam się wyłącznie na graniu. Po powrocie do Polski chodziłam na castingi, aż odezwał się do mnie kolega ze szkoły The Actors Temple i zapytał, czy poprowadziłabym ćwiczenie z techniki Meisnera dla jego znajomych aktorów. Początkowo miałam wątpliwości, ale on powiedział mi, że i tak wiem o tej technice najwięcej w Polsce – i tym mnie przekonał.

Zaczęłam więc prowadzić zajęcia na małą skalę. Potem zwróciłam się do mojego nauczyciela z Londynu, Simona Furnessa, z pytaniem, czy nie poprowadziłby warsztatów w Polsce. Zgodził się, a w 2011 roku przyjechał i został moim mentorem. Przez kolejny rok jeździłam do Londynu, żeby obserwować jego lekcje. Tak powstały pierwsze w Polsce regularne zajęcia z techniki Meisnera, a potem- Laboratorium Meisnera. Z czasem zaczęłam też przygotowywać osoby, które uczą w Laboratorium razem ze mną.

W 2015 roku dostałam propozycję prowadzenia zajęć w The Actors Temple w Londynie. To był dla mnie ogromny zaszczyt – móc pracować w gronie nauczycieli blisko związanych z samym Sanfordem Meisnerem.Ta kariera rozwijała się więc spontanicznie. W pewnym momencie uznałam, że więcej mogę dać światu poprzez coaching i nauczanie.

Z czym zgłaszają się do ciebie aktorzy?

Najczęściej pracuję z aktorami nad konkretną rolą, czasem nad całą postacią, a czasem tylko nad wybranymi scenami. Zdarza się, że to produkcja mnie zatrudnia, szczególnie gdy pracują młodsi aktorzy. Wtedy reżyser i aktor przekazują mi listę scen, które wymagają dodatkowej uwagi, bo na przykład postać ma cechy, z którymi aktor jeszcze się nie utożsamia, albo scena jest emocjonalnie wymagająca.

W przypadku bardziej doświadczonych aktorów coaching bywa bardzo precyzyjny. Na przykład przygotowuję ich do ról osób uzależnionych, niewidomych czy w innych ekstremalnych stanach. Zgłaszają się do mnie zarówno aktorzy, jak i reżyserzy czy producenci. Pracujemy nad bardzo konkretnymi zapotrzebowaniami danej osoby.

W przypadku Zofii Jastrzębskiej w serialu „Infamia” i jej roli Gity aktorka zgłosiła się do Ciebie z prośbą o pomoc w jakichś aspektach tej postaci, czy w całości? Pytam o nią, ponieważ gdy oglądałam ten serial, to zastanowiło mnie to, ile pracy musiała włożyć aktora, aby oddać postać, która mierzy się z dyskryminacją w kraju, szkole, zadłużonej rodzinie, która zmuszana jest do małżeństwa i na dodatek tragicznie zakochana.

W tym przypadku produkcja na prośbę reżyserki i aktorki zwróciła się do mnie o coaching Zosi. Na początku spotkałam się z Zosią, by omówić, nad czym warto popracować, a potem przegadałam te kwestie z reżyserką. Po wspólnym ustaleniu celów i zaakceptowaniu przeze mnie zaproponowanych narzędzi przez Zosię, zaczęłyśmy pracę.

Zosia grała główną rolę i była otoczona bardzo doświadczonymi aktorami, więc jednym z tematów naszej pracy było to, jak dbać o siebie emocjonalnie, jak wychodzić ze sceny, wracać do równowagi. Pracowałyśmy też nad cechami jej postaci i stworzeniem wiarygodnej chemii scenicznej z jej partnerem, Kamilem Piotrowskim. Pojawiły się też kwestie wieku – Zosia grała nastolatkę, więc skupiałyśmy się na sposobie mówienia, ekspresji, pracy z głosem, by oddać młodzieżowy charakter. Pracowałyśmy też nad trudnymi stanami emocjonalnymi i scenami upojenia.

Czyli chemię między aktorami można sztucznie wzbudzić/ wypracować?

Zdarza się, że aktorzy nie czują się komfortowo w scenach romantycznych i nie chodzi tu o fizyczność, bo tym zajmuje się koordynator scen intymnych. To raczej kwestia emocji.

Czasem partner sceniczny po prostu nam się podoba, a my chcemy zachować granice, bo mamy swoje prywatne życie. Wtedy trzeba nauczyć się wychodzić z zauroczenia i wracać do zawodowej relacji.

Druga sytuacja to taka, gdy partner nam się nie podoba, a mimo to potrzebna jest między postaciami chemia. Oczywiście reżyserzy zwykle sprawdzają to na etapie castingu, ale nie zawsze mają taką możliwość. Wtedy zawsze daję taką radę: znajdź w tej osobie coś, co naprawdę cię zachwyci- spojrzenie, głos, uśmiech, zapach, a nawet rzęsy.

W swojej pracy przeprowadzasz ludzi przez takie właśnie procesy i przekazujesz im swoją wiedzę. A czego nauczyła ciebie twoja praca?

Każdy człowiek jest inny, dlatego uczę się cały czas. Przede wszystkim cierpliwości i kreatywności w tłumaczeniu tych samych rzeczy na różne sposoby. Do każdego można trafić inaczej. Ta praca wyostrzyła też moją intuicję i uważność. Prawda tkwi w niuansach: spojrzeniu, napięciu w ciele, drobnych reakcjach. Intuicja często podpowiada szybciej niż rozum, jaki feedback dać albo co odpuścić.

Zrozumiałam też, że rozwój nie przebiega linearnie. Są kroki do przodu, potem wstecz, potem znowu przyspieszenie. To nauczyło mnie pokory i zaufania do procesu. I jeszcze jedno: wiem, że jestem odpowiedzialna tylko za swoją część pracy. Nie zmuszę nikogo, żeby był pracowity i przygotowany do zajęć. Moją odpowiedzialnością jest przyjście do pracy w gotowości, z empatii, uważności i z wiedzą, którą mam do przekazania.

To też nie przychodzi tak łatwo, żeby czasami odpuścić i zostawić komuś przestrzeń na to, żeby z tego, co mu dajesz coś wyciągnął. Mogłabyś coś powiedzieć o najtrudniejszych momentach w zawodzie coacha? Co jest takiego trudnego w tej pracy? Oprócz tej delikatności i uważności, z jakimi trzeba podchodzić do podopiecznych. Myślę o takich chwilach, gdzie pomyślałaś, że już dłużej nie dasz rady. Zdarzyły się takie w ogóle?

Chyba takich nie było. Oczywiście bywałam zmęczona. Szczególnie wtedy, gdy od poniedziałku do czwartku prowadziłam zajęcia w Londynie, a co drugi piątek wracałam do Warszawy, żeby przez weekend pracować z grupami tutaj. W poniedziałek o szóstej rano byłam już znów w Londynie, by o dziesiątej zacząć kolejne zajęcia.

Jak ty to zrobiłaś?

Bo to moja pasja. Gdyby nie to, nie dałabym rady. Kocham to, co robię  i właśnie dlatego ciągle mi się chce.

A jakieś trudne momenty ze studentami?

Zdarzają się trudne sytuacje. Bywało, że komuś coś zupełnie nie szło, a ja, próbując dotrzeć na różne sposoby, spotykałam się z bardzo silnym oporem. Miałam kilka przypadków, w których wylano na mnie sporo hejtu: wiadomości z groźbami, próby podważania moich kompetencji, oczernianie. To było przykre, ale nigdy nie sprawiło, że zwątpiłam w sens nauczania.

To w takim razie może mogłabyś teraz coś powiedzieć o najpiękniejszych momentach tej pracy? Pewnie jest ich sporo.

Piękne momenty są wtedy, gdy jesteś z kimś w tej podróży. Widzę, że ktoś zmaga się z emocją czy tematem, i nagle  podczas zajęć coś się przełamuje, coś się udaje. Zdarza mi się wtedy płakać ze wzruszenia.

Oczywiście, pokazy też są poruszające, ale najbardziej dotykają mnie wiadomości od podopiecznych. Kiedy ktoś pisze, że nasza współpraca naprawdę mu pomogła, czuję ogromny sens tego, co robię.

Aktualnie masz jakiegoś swojego coacha? Ktoś teraz prowadzi ciebie?

Nie mam teraz swojego coacha na stałe, ale mam przyjaciółkę ze szkoły coachingu i wzajemnie się wspieramy. Znamy się dobrze, więc czasem po prostu dzwonimy do siebie i rozmawiamy i już to pomaga. Więc w pewnym sensie mam swoją coachkę, ale nie jest to typowo zawodowa relacja.

Skoro zeszłyśmy już trochę na tematy dotyczące bardziej życia prywatnego, to mam takie specjalne pytanie, które staram się zawsze zadawać. Kto, lub co inspiruje cię na co dzień, daje siłę do działania?

Obserwacja mojej drogi. Patrzę na swoje doświadczenia i widzę, jak balansuję między systematycznością, determinacją, a odpuszczaniem.

Ufam, że to wystarczy i pojawią się właściwe rozwiązania. Codziennie rano myślę o tym i to właśnie mnie napędza. Ciekawość, co mi dzisiaj wszechświat da.

Gdybyś miała się urodzić teraz na nowo, czy wybrałabyś tę samą ścieżkę zawodową, czy spróbowałabyś czegoś zupełnie innego?

To jest bardzo ciekawe pytanie, bo ja nie lubię powtarzalności. Lubię to, że życie nas zaskakuje.

Choć bardzo lubię to, co robię, myślę, że gdybym zaczynała od nowa, spróbowałabym czegoś innego.

Chciałabym bardziej poeksplorować malarstwo. Uwielbiam ten moment, gdy skupiasz się na tym, co wychodzi spod pędzla na płótno. Bardzo ciekawi mnie, jak to jest wyrażać siebie przez farby.

Miło było cię poznać przez ten wywiad. Dziękuję za rozmowę.

Antonina Stasiak
2025-06-19

Clint Eastwood skończył 95 lat. Na początku słyszał, że nie umie grać

Urodził się 31 maja 1930 roku w San Francisco, w rodzinie protestantów. Już w chwili narodzin był fenomenem – ważył ponad pięć kilogramów, dlatego pielęgniarki nazywały go Samsonem. Trzy dni później lokalna gazeta opublikowała pierwszy artykuł o „małym olbrzymie”. Nikt nie przypuszczał wtedy, że to dziecko pewnego dnia zdominuje ekrany i trafi nie tylko na okładki takich pism jak Time, Rolling Stone, Vanity Fair, ale

ANS na podst.: corriere.it, lastampa.it, film.it, nytimes.com, theguardain.com, ilpost.it
2025-06-18

Wojciech Pokora. Widz był dla niego świętością

– Pamiętam, jak po śmierci pana Wojciecha opowiadała mi pani, że energię daje pani poczucie, że pan Wojciech jest obok i czuwa nad panią. – On nie tylko czuwał nade mną. Zdarzały się chwile, że wchodziłam do tego pokoju, w którym teraz rozmawiamy, i widziałam go siedzącego w fotelu. Rozmawiałam z nim, on mnie uspokajał

KRZYSZTOF PYZIA, autor wywiadu rzeki „Z Pokorą przez życie"
2025-04-17

Rafał Królikowski. Za stary do młodych ról, a za młody do starych

Od jego odejścia z Teatru Powszechnego mija właśnie 18 lat. Dlaczego po tylu latach pracy na jednej z najlepszych polskich scen zdecydował się odejść? – pytam na wstępie. – To była scena z tradycjami, znakomitymi aktorami, czołowymi polskimi twórcami, począwszy od legendy, czyli Zygmunta Hübnera, który bardzo pomagał aktorom w ich rozwoju. Zaczęły się, niestety, jakieś afery. Próby reform. 

Tomasz Gawiński
2025-04-08

Szarik? Nie, to psi aktor o imieniu Trymer

W rolę Szarika – czworonożnego członka załogi czołgu Rudy 102 – wcielił się owczarek o imieniu Trymer należący do komendy milicji na warszawskim Żoliborzu. Został aktorem z przypadku. Nie zdał egzaminu z tropienia i odsunięto go od służby. Jednak jego treser pułkownik Franciszek Szydełko (1925 – 2020) dostrzegł w zwierzaku ogromny potencjał i nie pozwolił go zmarnować.  Zdolny pies Filmowy Szarik miał niezwykle przyjazne jak

Oz opr. na podst. www.msn.com
2025-04-08

Pożegnanie z Richardem Chamberlainem. Miał 90 lat

Zabrakło 48 godzin, a zdmuchnąłby na torcie 91 świeczek. Zamiast świętować, stał się wspomnieniem, które nie zagaśnie. Urodził się 31 marca 1934 roku w Beverly Hills, tam ukończył szkołę średnią, historię sztuki i malarstwo, studiował w Claremont. Mając 22 lata, zaciągnął się do armii Stanów Zjednoczonych, był w Korei, gdzie otrzymał stopień sierżanta. Po powrocie do Los Angeles postawił na karierę artystyczną, co okazało się trafioną

ANS na podst.: repubblica.it, quotidiano.net, oggi.it, corriere.it, rainews.it, cinematografo.it