Generał Igor Kiriłłow, dowódca rosyjskich wojsk ochrony radiochemicznej i biologicznej, oraz jego asystent zginęli we wtorkowej eksplozji w Moskwie. Siła wybuchu była tak duża, że fale uderzeniowe wybiły okna na trzech piętrach pobliskiego budynku i wyrwały drzwi wejściowe, nie dając im szans na przeżycie.
W październiku Wielka Brytania nałożyła sankcje na generała Igora Kiriłłowa za użycie broni chemicznej, w tym toksycznego środka duszącego chloropikryny, podczas ataków na Ukrainie. Kiriłłow regularnie prowadził briefingi dla rosyjskiego ministerstwa obrony, podczas których oskarżał Stany Zjednoczone o zaangażowanie w program rozwoju broni biologicznej na Ukrainie.
Agencja Interfax-Ukraina poinformowała, że zabójstwo wojskowego było operacją specjalną Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Kijów jednak oficjalnie nie przyznał się do organizacji zamachu.
Miedwiediew się zagotował
Sprawę zabójstwa generała opisał m.in. dziennik The Times, który w artykule redakcyjnym określił je jako uzasadniony akt obrony zagrożonego narodu. Taki sposób przedstawienia sprawy oburzył Dmitrija Miedwiediewa. Polityk ten odgrywa ograniczoną rolę w rosyjskim systemie politycznym i obecnie jest znany głównie ze swoich antyzachodnich wpisów w mediach społecznościowych.
Nie sposób zignorować publikacji w The Times. Dranie w artykule redakcyjnym nazwali atak na gen. Kiriłłowa i jego asystenta uzasadnionym aktem obrony – napisał oburzony w mediach społecznościowych.
Miedwiediew stwierdził dodatkowo, że zgodnie z tą logiką wszyscy urzędnicy państw NATO, którzy zdecydowali o pomocy wojskowej Ukrainie, są zaangażowani w wojnę hybrydową lub konwencjonalną przeciwko Rosji.
Idąc swoim nietypowym tokiem rozumowania określił, że te osoby mogą i powinny być uważane za uzasadniony cel wojskowy dla państwa rosyjskiego i wszystkich rosyjskich patriotów. Napisał, że dotyczy to również parszywych szakali z The Times.