Slajd zatytułowany „Czy zaatakowała cię rosyjska armia trolli?” zawierał listę metod stosowanych do oszukiwania użytkowników mediów społecznościowych: manipulacje obrazami i filmami, półprawdy, zastraszanie i fałszywe profile. Na kolejnym slajdzie, prezentującym diagram strony profilu na Twitterze, wyjaśniono, jak identyfikować boty (…). Dla podkreślenia wagi wyzwań, jakie niesie ze sobą wojna informacyjna, lekcję zakończono popularnym deepfejkiem – niezwykle realistycznym, zmanipulowanym nagraniem wideo przedstawiającym Baracka Obamę.
Finowie uruchomili program przygotowujący obywateli do walki z fałszywymi wiadomościami już jedenaście lat temu, w roku aneksji Krymu. Uczą dzieci i dorosłych, jak rozpoznawać pseudoinformacje siejące propagandę i podziały w społeczeństwie. Władze państwa mającego ponad 1300-kilometrową granicę z Federacją Rosyjską zdały sobie sprawę, że jeśli nie uświadomią ludzi, Moskwa będzie miała otwartą drogę do siana zamętu w ich głowach. Zatrudniono amerykańskich ekspertów, aby doradzali urzędnikom, jak opracowywać strategie. Dokonano również reformy systemu edukacji, stawiając bardziej na krytyczne myślenie niż pamięciowe przyswajanie wiedzy. Na lekcjach wiedzy o społeczeństwie dzieci analizują filmy na YouTubie i wpisy w mediach społecznościowych.
– Chcemy, aby nasi uczniowie, zanim polubią lub udostępnią coś (…), zastanowili się dwa razy – kto to napisał? Gdzie to zostało opublikowane? Czy mogę znaleźć te same informacje w innym źródle? – tłumaczy dyrektorka jednej ze stołecznych szkół. Z kampaniami propagandowymi wspieranymi przez Kreml Finlandia zmaga się od 101 lat, od czasu ogłoszenia niepodległości od Rosji. Jednak w 2014 roku (…) stało się oczywiste, że pole bitwy się zmieniło: wojna informacyjna przeniosła się do internetu. – „To nie tylko problem rządu, całe społeczeństwo zostało zaatakowane. Robimy, co do nas należy, to zadanie każdego z nas, by chronić fińską demokrację” – mówi Toivanen.