Piękno ukryte w kostce. Manufaktura Herbs&Hydro

Herbs&Hydro to kosmetyczna manufaktura produkująca ekologiczne kosmetyki. Nie w płynie, tylko w kostce.

Na norweskich festiwalach wikingów ekologiczne kosmetyki polskiej firmy sprzedają się bardzo dobrze / fot. archiwum firmy

Branżę kosmetyczną opanowały światowe koncerny, a na szczeblu krajowym nieźle radzą sobie narodowe marki. Można by pomyśleć, że przy takiej konkurencji nie będzie miejsca dla małych manufaktur, gdzie często nadal króluje ręczna praca. Nic bardziej mylnego. Mydlarnie czy niewielkie firmy nastawione na produkty ekologiczne wyrastają jak grzyby po deszczu i zyskują coraz więcej klientów. Jedną z nich jest Herbs&Hydro, czyli zioła i woda. Jednak wbrew nazwie katowicka firma nie oferuje kosmetyków w płynie, a jedynie w kostkach.

Julia Bocianowska była urzędniczką. Pracowała w śląskim kuratorium i jednej z katowickich instytucji kultury. – Będąc na urlopie macierzyńskim, zainteresowałam się naturalnymi kosmetykami – wspomina pani Julia. – Zaczęłam eksperymentować, tworząc kosmetyki według własnej receptury. W 2014 r. założyłam firmę. Początki były trudne. Nie zaczynałam w garażu jak Bill Gates, ale we własnej kuchni, poznając kolejne surowce, zioła. Jeszcze przez trzy lata po powrocie do pracy w urzędzie łączyłam obydwa zajęcia. Gdy wiedziałam, że dam sobie radę w biznesie, zdecydowałam się zostawić pracę na etacie i w pełni poświęcić się robieniu kosmetyków. Od początku postanowiłam, że nie będę robiła kosmetyków w płynie, tylko w kostce, które nie tylko na polskim rynku stanowią prawdziwą niszę. Nie wymagają przy tym tak wielu drogich badań. Doskonale nadają się do zabrania w podróż, na wakacje, gdyż nie tylko zajmują mniej miejsca, ale nie stwarzają zagrożenia, że w walizce rozleje się nam szampon czy płyn do higieny intymnej. Klienci, którzy pierwszy raz sięgają po nasze produkty, pytają między innymi, czy szampon w kostce się pieni? Odpowiadam zgodnie z prawdą, że pieni się znakomicie.

Dziś w ofercie Herbs&Hydro jest około 30 produktów. Szampony, także dla dzieci, odżywki, balsamy, produkty do higieny intymnej, do kąpieli, a nawet specjalne kosmetyki do mycia i pielęgnacji skóry z tatuażem – oczywiście wszystkie w kostce. Autorką receptur jest właścicielka. Skład każdego kosmetyku jest jawny i znajduje się na opakowaniu. Tajemnica polega na doborze odpowiednich proporcji. Kosmetyki „Herbs&Hydro” produkowane są z certyfikowanych surowców, a ich dokumentacja musi być zaakceptowana przez safety assessora – instytucję lub osobę upoważnioną do wystawiania karty charakterystyki każdego produktu. Surowce muszą mieć dokumentację, dlatego większość z nich firma kupuje w specjalistycznych hurtowniach, a czasem sprowadza je bezpośrednio z zagranicy.

– Podstawą naszych kosmetyków jest olej konopny produkowany z konopi siewnych (nie indyjskich). Prócz tego są ekstrakty botaniczne, masła roślinne. Czasem sięgamy jednak po egzotyczne i mniej znane składniki. Pewien surowiec, nie powiem jaki, sprowadziliśmy z Japonii i musieliśmy na niego czekać aż cztery miesiące.

W ofercie Herbs&Hydro Julii Bocianowskiej jest
około 30 kosmetyków / Fot. archiwum firmy

Już wiele lat temu pani Julia wyprowadziła się z kuchni. Teraz jej kosmetyki powstają w pracowni, gdzie znajdują się także magazyn, pomieszczenia do leżakowania, pakowania i produkcji.

– Wiele manufaktur zleca produkcję wyspecjalizowanym firmom zewnętrznym. Ja tego nie robię, bo chcę mieć kontrolę nad ich jakością i każdą fazą produkcji, która trochę przypomina pracę w kuchni. Poszczególne komponenty trzeba odmierzać, podgrzewać, formować, do czego dobrze nadaje się wysokiej jakości sprzęt kuchenny.

Skandynawowie myją się częściej

Najtańsza w ofercie kostka do higieny intymnej mini kosztuje 19,99 zł, niewiele więcej kostka do twarzy Matcha (29,99). Ceny większości produktów wahają się między 40 a 60 zł. Zdecydowanie najdroższą pozycją jest serum The Dive za 239 zł. Zawiera olej skwalan, olej monoi, płynny wosk, witaminę C (w formie olejowej), koenzym Q10, emolient, CBD – chemiczny związek organiczny zawarty w konopiach i pozyskiwany drogą ekstrakcji.

– To nasz „mercedes”, sztandarowy produkt, którego opracowanie zajęło nam półtora roku.

Właścicielka nie zdradza przychodów firmy, ujawnia tylko, że średnia rentowność wynosi około 30 proc.

Latem pani Julia wraz z mężem pakują 100-kilogramowy wełniany namiot wikiński oraz pokaźną ilość kosmetyków i wyjeżdżają do Skandynawii. W zeszłym roku byli w Szwecji, teraz są w Norwegii. Objeżdżają kilkanaście plenerowych jarmarków należących do tzw. festiwalu wikingów. Wystawiają się tam firmy oraz rzemieślnicy różnych specjalności, odbywają się turnieje wojowników, można zobaczyć, jak wykuwano wikińskie topory i miecze, zjeść dania skandynawskiej kuchni.

– To imprezy w znanych miejscowościach turystycznych, gdzie – w przeciwieństwie do Polski – za ustawienie stoiska nie płaci się albo płaci bardzo niewiele. Sprzedajemy tam całkiem sporo naszych kosmetyków. Gdy w Europie Zachodniej w średniowieczu ludzie kąpali się raz na kilka miesięcy, wikingowie robili to w każdą sobotę i takie upodobanie do higieny pozostało w Skandynawii do dziś. Ponieważ jest sezon wakacyjny, więc na festiwalach są turyści z wielu krajów Europy i Ameryki. Niektórzy stali się naszymi stałymi klientami i kupują potem produkty przez internet.

Klientami firmy są przede wszystkim kobiety w wieku 20 – 45 lat z dużych miast. Jak zapewnia pani Julia, to osoby świadome i aktywne. Takich kobiet jest coraz więcej, dlatego Herbs&Hydro ma przed sobą przyszłość. 

2024-08-01

Krzysztof Tomaszewski