Jedną z pierwszych spraw, które przedstawiałem w 1987 roku, było zabójstwo kapitana milicji z Kielc – nazwijmy go Remigiusz Gryń. Początkowo miałem ukryć, że był oficerem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, a później pozwolono mówić o zamordowanym milicjancie, ale bez publikowania jego fotografii w mundurze. Dziś wracam do tej sprawy, choć przedawnionej, bo nigdy nie udało mi się ustalić, czy wykryto sprawców tej zbrodni.
Z dokumentu, który otrzymałem kilka miesięcy po tych wydarzeniach, wynika, że 8 sierpnia 1986 roku ok. godz. 22 w Kielcach kapitan Gryń wysiadł z samochodu Bogusława B. przy ul. Rewolucji Październikowej, obok hotelu kierowców PKS, i skierował się w stronę miejsca zamieszkania. Droga, którą miał do pokonania, wynosiła około 2 km i przebiegała wzdłuż trasy E7 o dużym natężeniu ruchu. Bogusław B. wykonywał prace stolarskie na działce kapitana. Po wyjściu z samochodu Gryń zniknął. Nie dotarł do domu ani nie pojawił się następnego dnia w pracy.
Subskrybuj