Chłoniaki przez długi czas mogą być mylone z infekcją, stresem czy przemęczeniem, bo towarzyszą im tak niespecyficzne objawy jak: zmęczenie, gorączka, utrata masy ciała, powiększone węzły chłonne. To utrudnia diagnostykę, a chłoniaki takie jak DLBCL czy Hodgkina mogą rozwijać się błyskawicznie. Z drugiej strony wczesne ich wykrycie pozwala na skuteczne leczenie. W przypadku DLBCL odsetek wyleczeń już w pierwszej linii terapii wynosi ok. 60 proc., a w chłoniaku Hodgkina jest to nawet 90 proc. Późne wykrycie choroby sprawia natomiast, że staje się ona przewlekła i całkowite wyleczenie jest trudne.
– Różnorodność biologiczna chłoniaków sprawia, że każdy pacjent wymaga indywidualnego podejścia zarówno diagnostycznego, jak i terapeutycznego – podkreśla prof. dr hab. n. med. Iwona Hus, kierownik Kliniki Hematologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA w Warszawie. – Przykładowo, chory z chłoniakiem DLBCL zlokalizowanym w węzłach chłonnych będzie leczony zupełnie inaczej niż chory z tym samym typem występującym w ośrodkowym układzie nerwowym.
Dlatego tak istotny jest dostęp do szerokiego wachlarza opcji terapeutycznych, które pozwalają dostosować leczenie do konkretnej sytuacji klinicznej pacjenta, w tym przełomowych terapii CAR-T. Dlatego tak wiele nadziei pokłada się dziś zarówno we wspomnianej CAR-T, jak i pozytywnie ocenionej przez AOTMiT bezpiecznej terapii liso-cel, która daje realną możliwość trwałej remisji nawet u pacjentów w ciężkim stanie, czy w przeciwciałach bispecyficznych, jak glofitamab, które są dostępne od ręki i można je podać niemal od razu. – Wierzymy, że Ministerstwo Zdrowia wkrótce udostępni te terapie polskim chorym, bo dla wielu z nich to ostatnia szansa na normalność – mówi Anna Kupiecka, prezes Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej.