O zwycięstwie polsko-chińsko-brytyjskiego tercetu rozpisywały się media z całego świata, nie tylko wyścigowe. Z publicznymi gratulacjami pospieszyli aktualni kierowcy Formuły 1 i dawni rywale Kubicy – Fernando Alonso i George Russell.
Wpływ na tak ciepłe przyjęcie tego sukcesu ma niewiarygodna historia Kubicy. Jako pierwszy i jak dotąd jedyny Polak przebił się z wyścigowego zaścianka nad Wisłą na salony Formuły 1. Talentem, wyczuciem samochodu i wyścigową mądrością wyrobił sobie reputację przyszłego mistrza świata. Skromny, konkretny, twardo stąpający po ziemi chłopak z krakowskich Grzegórzek zapracował na powszechny szacunek w ekskluzywnym świecie wyścigów Grand Prix. Kiedy w 2008 roku wygrywał Grand Prix Kanady i obejmował prowadzenie w mistrzostwach świata, wyglądało to jak kolejny krok na drodze ku jeszcze większym sukcesom.
Przez cały czas koncentrował się tylko na ściganiu, był i jest odporny na wodę sodową, a pytany kiedyś, co chciałby zabrać na bezludną wyspę, odparł po prostu: – Samochód, paliwo i opony. Chciał jeździć przez cały czas czymkolwiek i gdziekolwiek – co ostatecznie na zawsze odmieniło jego życie.
Miał w kieszeni kontrakt z Ferrari, gdy w lutym 2011 roku doszło do tragedii. Wypadek w rajdowym samochodzie przerwał jego karierę, na włosku wisiało także jego życie. Gdyby nie zajęli się nim odpowiedni specjaliści, pewnie straciłby prawą rękę. Po kilkunastu operacjach oraz bolesnej i żmudnej rehabilitacji jej sprawność jest ograniczona i tak pozostanie już na zawsze.
Subskrybuj