Z pułapki, w którą szanowany i ceniony pan doktor brnie jak ślepy i głuchy desperat, każde wyjście wydaje się złe. Tak jak podczas ostatnich wyborów śledzimy, jak dobre intencje źle się kończą. Niezdarne próby wyjaśnienia szkolnego zatargu z udziałem jego syna prowadzą go w wyniku złej i podjętej pod wpływem wielkich emocji decyzji w ślepy zaułek.
Z odcinka na odcinek główny bohater zamiast szukać najprostszych rozwiązań wyjścia z sytuacji, wikła się coraz bardziej, popełniając kolejne błędy i podejmując idiotyczne decyzje.
W pewnym momencie zastanawiamy się, czy aby na pewno osoba, która jest cenionym chirurgiem, nie popada w wyniku stresu w głupkowaty obłęd. Zadajemy sobie także pytanie: kto mu, do cholery, dał dyplom wyższej uczelni, skoro zachowuje się tak nierozważnie.
Akcja filmu jest jednak tak sprytnie skonstruowana, że umieramy przed ekranem z ciekawości, co się dalej stanie, nie troszcząc się zbytnio o prawdopodobieństwo zdarzeń, rozsądek czy jakąkolwiek logikę. Twórcy serialu skonstruo wali całkiem udany odkurzacz do wciągania uwagi i czasu widza, ale z lekceważeniem potraktowali minimalne choćby prawdopodobieństwo.
Dobra, mówimy sobie, po obejrzeniu każdego odcinka: to jest tylko film, nie musi być aż tak bardzo prawdopodobny. Wierzymy, że główny bohater w wielkim stresie może ulegać magii kretyńskich pomysłów. W końcu ostatnie wybory pokazały, że Polacy są narodem, który sam sobie lubi robić na złość i pod górkę. Sam lubi sobie podstawiać nogę, bo uznaje, że tak mu wygodnie. Andrzej Saramonowicz określił to zgrabnym zdaniem, że Polacy są jedynym narodem, który potrafi napaść sam na siebie i do tego jeszcze przegrać.
We wciągającym serialu główny bohater dąży ekstremalnie do wyjaśnienia błahej w sumie sprawy zbyt drastycznymi metodami, które nie pasują ani do zdolnego lekarza, ani do kogokolwiek, kto ma wszystkie klepki.
Mimo wielu potknięć scenariusza serial warto zobaczyć, nie tylko dla weteranów kina, Jana Englerta i Jerzego Skolimowskiego, którzy grają tu role drugoplanowe. Ale także po to, by przekonać się, że takie zjawiska jak brutalna rywalizacja, brudne chwyty, nieczysta gra, ciosy poniżej pasa, zawiść i nienawiść to nie są wcale tylko elementy codzienności świata polityki, lecz także gabinetów lekarskich i dyrektorskich w wielkim miejskim szpitalu.
Polska to widać taki kraj, w którym nawet porządni ludzie tracą czasem równowagę.