R E K L A M A
R E K L A M A

Drugi akt. Recenzja Skiby

To chyba pierwsze, co widz odczuwa już po kilku minutach tego filmu. Czy aby dobrze trafiliśmy? Czy nie pomyliliśmy seansów? Serio. To jest najnowsza francuska komedia?

Rys. oficjalny plakat

Takie pytania rodzą się zapewne w wielu głowach widzów filmu „Drugi akt”, który niedawno miał w Polsce swoją premierę. Francuskie komedie mają u nas zasłużoną renomę. Komików, takich jak Louis de Funes, Pierre Richard, Coluche, Christian Clavier, znamy i uwielbiamy, tymczasem „Drugi akt” reklamowany jako „komedia” to pułapka. I nie oznacza to, że jest to po prostu nieudana komedia. Absolutnie nie. To byłoby zbyt proste. To bardzo udana prowokacja filmowa Quentina Dupieux, który uwielbia takie filmowe happeningi (głośny horror komediowy pt. „Mordercza opona” z 2010 roku).

Ten film wprawia widzów w osłupienie. Większość nie jest w stanie sobie z nim poradzić. Niektórzy nawet wychodzą w połowie, kręcąc z niedowierzaniem głowami lub pukając się w czoło. Pozostali tkwią wbici w fotele z płonną nadzieją, że wszystko zaraz się wyjaśni, a sam film się rozkręci. Nic z tego. Końcówka to już jest kulminacja kpiny z widzów, rozumu i ze sztuki filmowej. Sztubacki dowcip jak w dawnych happeningach grupy Łódź Kaliska albo w seansach dadaistów.

Ten film to bezczelna satyra na samo kino. Żart, wygłup i idiotyzm w jednym pysznym połączeniu. Jestem przekonany, że większość widzów uzna „Drugi akt” za najgorszy film, jaki widzieli w życiu. Bo też nie jest on dla każdego. Poszukiwacze lekkich, strawnych komedyjek francuskich od razu mogą sobie darować oglądanie. Miłośnicy filmów akcji także. Bo tego tutaj prawie nie ma. Są tylko strasznie długie rozmowy, które wcale nie są śmieszne, bo ich celem nie jest zabawianie widzów, tylko wybicie ich z komfortowej sytuacji oglądacza.

To kpina z reguł rządzących światkiem filmowców, szydera ze sztucznej inteligencji i poprawności politycznej oraz z cancel culture. Ja bawiłem się na tym filmie wyśmienicie. Przypomniały mi się niektóre spektakle Teatru Nowego w Łodzi („Hotel ZNP” zrealizowany na podstawie prozy Izabeli Tadry) oraz stare happeningi Galerii Działań Maniakalnych, a nawet klasyczny już „Pies andaluzyjski” Luisa Bunuela. Wszystkie te aktywności artystyczne wprawiały widzów w rozkoszną konsternację, zrobione były bowiem niejako w poprzek, czyli nie tak, jak widz jest przyzwyczajony.

Atutem filmu jest też świetne aktorstwo, a z całego grona aktorów, którzy udają, że grają, wybija się weteran francuskiego kina Vincent Lindon.

Jeśli ktoś będzie szukał wieczornej rozrywki połączonej z wypadem na kolację w gronie przyjaciół, to zdecydowanie odradzam. Po filmie pokłócicie się mocniej niż na tematy polityczne, a wkurzycie bardziej niż po przemówieniach i srogich minach Andrzeja Dudy. Jeśli jednak szukacie w kinie czegoś świeżego, co was autentycznie zaskoczy i da ożywczy cios w nos, to „Drugi akt” jest absolutnie dobrym wyborem. 

2025-08-07

Krzysztof Skiba