Na promie głównie nasi budowlańcy remontujący domy w Skandynawii. Trochę motocyklistów i kamperów z całej Europy oraz kilka grup wędkarzy. Ci ostatni narzekali, że w Bałtyku nie ma ryb i trzeba jechać aż na północ Norwegii. Na autostradzie z portu do Sztokholmu niezły tłok. Za stolicą ruch się zmniejszył. Z każdym kilometrem na północ drogi stawały się coraz bardziej puste. Otaczała je gęsto przyroda. Co chwilę mijaliśmy jeziora i rzeki, które ciągnęły się kilometrami. Wcześniej zarezerwowaliśmy domek w okolicy miejscowości Ramsele. Wspinamy się krętą drogą szutrową i modlimy, żeby nic nie jechało z góry. Docieramy na miejsce. Dwa odrapane budynki niczym ze szwedzkiego kryminału. Nagle pojawia się niewielka postać. Saamka bez najmniejszego ruchu na twarzy czy mrugnięcia okiem wita się jednym słowem i każe iść za sobą. Otwiera drzwi, a tu miła niespodzianka. W środku niezwykły porządek, kontrastujący z bałaganem i brudem na podwórku. Na jednej ze ścian poroża reniferów oraz różne przedmioty wykonane z rogów. Jest więc temat do zagadnięcia mało rozmownej gospodyni. – Gdy zasypie nas śnieg, robimy ozdoby z rogów, kości i skór. Wszystkie są do kupienia – wycedziła aż dwa zdania. Zapytałem jeszcze o zaparkowany zabytkowy traktor marki Volvo. Saamka znów bez ruchu mięśni mimicznych twarzy wyznała krótko: – Odśnieża jedyną drogę w dół. Wszystko jasne – można iść spać.
Subskrybuj