Oficer wojsk lądowych: To, że nie było informacji [o możliwości wybuchu wojny – przyp. red.], to jedno, ale może ważniejsze jest to, że u nas w wojsku nikt nie chciał wierzyć, że Ruscy uderzą w Ukrainę na pełną skalę. Nasi byli pewni, że to będzie taka wojna jak w 2014 roku, że będzie miała wymiar wyłącznie lokalny, a Putin jest zainteresowany tylko wschodnią Ukrainą. A już w ogóle nikomu do głowy nie przyszło, że to będzie taka wojna jak druga wojna światowa, że będzie front, będą czołgi, będą miny. Myśmy przewidywali, że jeżeli już, to bardziej hybrydowa, drony i inne rzeczy, ale nie, że mamy totalną nawalankę na wyniszczenie. Nikt z wojskowych nie brał tego, przynajmniej u nas w dowództwie, pod uwagę. Dlatego nic się nie działo na poziomie wojskowym. Wpadliśmy w jakiś letarg. Proszę jednak pamiętać, że wojsko jest tylko narzędziem w ręku polityków. Jak wojskowy sam coś zrobi, to zazwyczaj źle kończy. Jeżeli politycy podejmą działania, to wojsko je wykona, a jeżeli nie ma komend, decyzji, rozkazów, to wojsko nic nie zrobi. Ma związane ręce.
Subskrybuj