Oscary odbierają często laureaci Złotych Globów. Liczyłem, że w tym roku Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej, decydująca o tych pierwszych nagrodach, podejdzie inaczej do wyróżnienia za piosenkę niż Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej, które przyznaje Złote Globy. Bo decyzja tego gremium, żeby nagrodzić autorów skocznej piosenki „Naatu Naatu” śpiewanej w języku niezrozumiałym dla większości świata, wydała mi się co najmniej dyskusyjna. Ale artystyczny świat czasami lubi niespodzianki, bo właśnie ten utwór zdobył Oscara. Zainteresowanie orientalnymi rytmami potwierdziła filmowa publiczność zgromadzona w teatrze Dolby, gdzie odbyła się oscarowa gala, nagradzając podskakujących komicznie tancerzy i wokalistów rzęsistymi brawami. Należy teraz czekać, kiedy jakiś polski film zyska światową popularność, bo może wtedy oscarową galą zawładnie hit disco polo. Nagrodzony utwór pochodzi z indyjskiej produkcji „RRR” (scenariusz i reżyseria S.S. Rajamouli). Być może podczas projekcji „ekran tętni energią” – jak napisał o tym ironicznym filmie akcji krytyk „The New York Times” – ale czy trzeba było „Naatu Naatu” wznosić na oscarowy piedestał? Tym bardziej że wśród pozostałych nominowanych utworów nie brakowało mocnych propozycji.
Subskrybuj