Projekt bez precedensu
Od czasu katastrofy w 2011 roku trwa wygaszanie reaktorów jądrowych w elektrowni Fukushima 1. Jej właściciel, firma Tokyo Electric Power Company (TEPCO), używa ogromnych ilości wody do chłodzenia wciąż rozgrzanych prętów paliwowych. Później skażona ciecz jest magazynowana oraz oczyszczana. Dziennie powstaje jej 130 ton. Problem w tym, że napełniono już ponad 1000 zbiorników i zaczęło brakować miejsca na budowę nowych. 24 sierpnia, po latach debat i przygotowań, rozpoczęło się więc stopniowe wypuszczanie około 1,3 miliona metrów sześciennych ścieków do Oceanu Spokojnego. Proces ma trwać 30 lat.
Celem na rok 2023 jest zrzut ponad 30 tysięcy ton, co odpowiada opróżnieniu 30 zbiorników. Według Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) zrzuty będą miały znikomy wpływ radiologiczny na ludzi i środowisko, ponieważ będą zgodne z międzynarodowymi normami bezpieczeństwa. Nie wszyscy w to wierzą. Wypuszczanie oczyszczonych ścieków do oceanu jest praktykowane powszechnie w elektrowniach jądrowych na całym świecie, przyznają krytycy japońskiego przedsięwzięcia, jednak w przypadku Fukushimy odbywać się to będzie na niespotykaną dotąd skalę, dlatego skutki są trudne do przewidzenia. TEPCO stosuje zaawansowany system oczyszczania, zmniejszający aktywność substancji radioaktywnych do akceptowalnego poziomu, ale nie usuwa wszystkiego – pozostają na przykład tryt – radioaktywna forma wodoru, i węgiel-14 – radioaktywna forma węgla.
Subskrybuj