Drugim powodem było przeniesienie legendarnego klubu studenckiego Od Nowa z ul. Wielkiej do Zamku. Ponieważ niegdyś byłem jego kierownikiem programowym, witano mnie uroczyście na specjalnie zorganizowanych przenosinach. Wśród młodszych działaczy kolejnego już pokolenia szczególnie dbał o mój nastrój (i kieliszek) student Politechniki pochodzący z Krotoszyna, czyli z połowy drogi między Poznaniem a Wrocławiem.
Późną nocą, gdy uroczystość się skończyła, pomógł mi – zawianemu – dojść do „Mercurego”. Wyjawił po drodze, że jego marzeniem jest napisanie pracy magisterskiej o teatralnych urządzeniach scenicznych i że tylko ja mógłbym mu to umożliwić. – Przyjdź po sesji w czerwcu, to porozmawiamy – obiecałem. Przyjechał, przeniósł się na Politechnikę Wrocławską, odbył pomyślnie staż w dziale technicznym Opery i napisał planowaną pracę magisterską. W międzyczasie uwiódł kilka artystek, głównie z baletu, bo był młodzieńcem wysokim, postawnym, inteligentnym i elokwentnym.
Subskrybuj