11 lipca w centrum Wilna zgromadziły się tłumy, by oglądać jedną z największych w historii Litwy imprez politycznych. Patrząc na ulice stolicy pełne ludzi niosących plakaty Sława Ukrainie, na budynki udekorowane ukraińskimi flagami, autobusy z napisami: Wilno kocha Ukrainę, można było odnieść wrażenie, że głównym bohaterem oraz beneficjentem szczytu stanie się Kijów aspirujący do członkostwa w sojuszu oraz prezydent Wołodymyr Zełenski walczący o uwagę i wsparcie dla swojego kraju. Przybył na Litwę we wtorek po południu, wszedł na specjalnie dla niego przygotowaną scenę, aby zapewnić witających go ludzi: – NATO da Ukrainie bezpieczeństwo, Ukraina uczyni NATO silniejszym. Taką wiarę miał ukraiński naród spodziewający się, że szczyt wytyczy drogę dojścia do członkostwa w najsilniejszej międzynarodowej organizacji polityczno-wojskowej, będącej gwarantem przyszłego bezpieczeństwa kraju. Niestety, Ukraińcy się zawiedli. Symbolem spotkania na Litwie stało się zdjęcie Zełenskiego stojącego samotnie na tle odwróconych do niego tyłem uczestników szczytu.
Konflikt w gronie przyjaciół
Kijów osiągnął w Wilnie dużo, m.in. zobowiązanie wszystkich członków G7 do kontynuowania wsparcia wojskowego i gospodarczego, porozumienie w sprawie rozpoczęcia programu szkoleniowego dla ukraińskich pilotów na myśliwcach F-16, pakiet pomocy wojskowej o wartości 700 mln euro od Niemiec. Niestety, nie dostał tego, na czym najbardziej Ukraińcom zależało. Nie przyjęto harmonogramu przystąpienia państwa do sojuszu, nie zaproszono go również do udziału w NATO po zakończeniu wojny z Rosją, nie przedstawiono listy warunków, jakie musiałby spełnić, żeby dołączyć do państw natowskich. Zamiast tego pojawiła się jedynie formalna deklaracja, że przyszłość Ukrainy jest w NATO.
Słusznie, Polska nie załatwia nic dla siebie, bo jest zwyczajnie niepotrzebna jako państwo.
Władze PiS i Pan Prezydent od lat to rozumieją.https://t.co/PyjfYUhTts— Pruf. K. Sajmonowycz UA 2050,5 (@st_feu) July 11, 2023
Subskrybuj