Nazwę Ośmiornica wymyśliły media – pewnie przez rozmach i liczebność grupy. Powstała w 1993 r., a pod koniec lat 90. liczyła ok. 200 ludzi. To była prawdziwa mafia, wspierana przez urzędników i mundurowych. Zaczynali od haraczy, kradzieży aut i wyłudzania odszkodowań. Na łódzkiej Piotrkowskiej mało kto nie płacił za „ochronę” – opornym podpalano restauracje albo wysadzano auta. Kolejnym źródłem dochodu były napady na tiry. W mundurach drogówki członkowie grupy zatrzymywali ciężarówki, kierowców obezwładniali i przykuwali do drzew, a transporty lodówek, pralek czy telewizorów trafiały do paserów. To jednak było za mało – gang tworzył kolejne coraz bardziej wyspecjalizowane odnogi.
Szybko przejęli rynek narkotykowy i przemyt spirytusu z Zachodu. Policja znała już pseudonimy i nazwiska bossów Ośmiornicy – „Grubego Irka” (Ireneusz J.), „Tatę” vel „Materaca” (Tadeusz M.) i „Miksera” (Andrzej M.) – ale bez dowodów była bezradna. Po trzech latach grupa tak urosła, że zaczęły się konflikty o wpływy. W styczniu 1996 r. otruto gangstera ps. „Podszewka”. Największym wrogiem „Taty” stał się jednak „Gruby Irek”. Po dwóch nieudanych zamachach 24 grudnia 1997 r. w Zgierzu zorganizowano uroczystą wigilię – „pojednanie”. Gdy Irek wyszedł przed lokal odebrać telefon, padły dwa strzały. Snajper, Ukrainiec ps. „Pasza”, były specnazowiec, roztrzaskał mu głowę.
Po śmierci „Grubego Irka” stery w Ośmiornicy przejął „Tato”. Rozpoczęła się współpraca z mafią pruszkowską i działającym przy granicy „Carringtonem”. Grupa weszła w modne wtedy porwania bliskich polskich milionerów. Uprowadzano biznesmenów z regionu. Jeden z porwanych uwolnił się dzięki „Nikosiowi”, co rozwścieczyło łódzkich bossów. Zapadła decyzja o „usunięciu” mafiosa z Pomorza. Po latach prawa ręka „Taty” – Krzysztof J. ps. „Jędrzej” – oraz Wojciech S. zostali oskarżeni o zlecenie zabójstwa Nikodema Skotarczaka, a także „Grubego Irka”.
Największe pieniądze przyniosły im przewałki na akcyzie i VAT. Wykorzystując luki w prawie i pomoc prawników, zakładali fikcyjne firmy na słupy, rzekomo produkujące tanie wina. Jedna spółka sprzedawała półprodukt kolejnej, a zanim przyszło do zapłaty podatku – firmę likwidowano. W latach 1997 – 1999 kilkadziesiąt takich podmiotów uszczupliło Skarb Państwa o ponad 60 mln zł, za co później skazano kilkadziesiąt osób. Kolejnym polem działania były hurtownie i lichwa. Najpierw żądali haraczy, a gdy ktoś odmawiał, biciem i zastraszaniem wymuszali oddanie udziałów. Opornych mordowano, jak w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie zginął właściciel hurtowni, a potem dwóch kolejnych. Jeden z gangsterów dorobił się nawet 37-hektarowej, solidnie ogrodzonej posiadłości.
Ośmiornica działała jak parabank, udzielając biznesmenom krótkoterminowych pożyczek na 20 – 30 proc. Gangsterzy mieli też ambicje bardziej „prestiżowe” – zostawali radnymi, jeździli z delegacjami rządowymi, bo przecież prowadzili również legalne interesy. Gdy dochodziło do wpadek, wszystkim zajmował się „Tato”, korumpując lekarzy, służbę więzienną, adwokatów i sędziów, by wyciągać ludzi z aresztów. Z czasem jednak popełniali coraz więcej błędów. 28 czerwca 1997 r. zatrzymano 30 osób – obok bandytów także lekarzy, adwokata i biznesmenów. Bossowie uciekali za granicę. We wrześniu 1999 r. całe wydanie „997” poświęciłem publikacji listów gończych Ośmiornicy. Wkrótce wpadło ponad 120 przestępców. Szacuje się, że mafia zarobiła nawet 300 mln zł.
Procesy Ośmiornicy ciągnęły się 15 lat. Najwyższą karę – dożywocie, później zamienione na 25 lat – dostał Robert R., były mistrz juniorów w strzelectwie, za zabójstwo jednego gangstera i ranienie drugiego. Po 25 lat dostali też „Tato” i „Jędrzej”. Pozostali, którym udowodniono winy, usłyszeli wyroki od 8 do 25 lat. Jedynym, który przez lata uniknął kary, był Robert S. ps. „Kłamczuszek” – zleceniodawca zabójstwa Tomasza R. „Ryby” w 1999 r. Przez lata sądzono, że ukrywa się w Danii. Przełom nastąpił w sierpniu 2025 r., gdy sprawę przejęli krakowscy „łowcy głów”. Kilkanaście dni temu „Kłamczuszek” wpadł na Podhalu, w jednym z góralskich domów. Był przekonany, że nikt go już nie szuka. Grozi mu dożywocie.