Wygrana sprawa sądowa
W czwartek influencerka Aniela Woźniakowska, działająca w sieci pod pseudonimem Lil Masti, poinformowała o wygranej sprawie sądowej przeciwko youtuberowi Tomaszowi Działowemu, znanemu jako Gimper. Dotyczyła ona materiałów, w których twórca oskarżał ją o nielegalne publikowanie wizerunku jej dziecka.
Sąd orzekł, że doszło do zniesławienia influencerki oraz naruszenia jej reputacji poprzez rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Sprawa jednak nie była zerojedynkowa, bowiem w rozmowie z Pudelkiem Gimper przyznał, że co prawda przegrał proces, ale sąd i biegli uznali działania Lil Masti i jej męża za szkodliwe dla dziecka.
Tego samego dnia influencerka ogłosiła powstanie fundacji, której założenia wywołały falę krytyki i kontrowersji wśród internautów oraz ekspertów.
Symbol zmiany. Czy jednak pozytywnej?
Przełomowy moment! Dziś z dumą ogłaszamy otwarcie naszej fundacji @dziecisaznami. Stwórzmy wspólnie lepszą przyszłość dla naszych dzieci. Nasza misja to nie tylko popularyzowanie wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej, ale także edukacja i ochrona ich praw w cyfrowym świecie – mogliśmy przeczytać oświadczenie Lil Masti na jej instagramowym profilu.
Autorka zaprezentowała również główne cele swojej fundacji „Dzieci są z nami”:
Promocja wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej. Ponieważ dzieci są z nami zarówno w świecie fizycznym, jak i cyfrowym. Karta dobrych praktyk prezentacji wizerunku dzieci w sieci. Wprowadzanie młodzieży w świat cyfrowy odpowiedzialnie i z szacunkiem. Stawiamy czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu. Wspieramy rodziców w decyzjach związanych z sharentingiem. Niech nasza fundacja jest symbolem zmiany! Razem możemy stworzyć bezpieczniejsze i bardziej wspierające środowisko dla naszych dzieci.
Internet krytykuje
Ujmując rzecz ogólnie, w całej sytuacji chodzi o zjawisko polegające na udostępnianiu w internecie zdjęć, nagrań i prywatnych historii dotyczących dzieci. Lil Masti broni się przy tym, że brak jest rzetelnych badań jednoznacznie potwierdzających negatywne skutki takiego postępowania.
Choć z założenia może to wyglądać na próbę uporządkowania tematu, wielu odbiera to raczej jako dalsze wykorzystywanie wizerunku dzieci do celów zarobkowych, tym razem pod przykrywką społecznej inicjatywy.
Niebezpieczeństwo tak zwanego sharentingu dostrzegają jednak zarówno zwykli internauci, jak i eksperci.
Fundacja promująca sharenting to absurd! Dziecko to nie content. Mam nadzieję, że Rzecznik Praw Dziecka się tym zajmie – napisał jeden z komentatorów.
Swój głos w sprawie zabrała również Monika Działowska, lekarz pediatrii:
Naprawdę? W dobie tak licznych zagrożeń dla dzieci w internecie? Ja rozumiem czasem częściowo pokazać dzieci, są częścią naszego życia. Ale upowszechniać ich prace w internecie od najmłodszych lat? Przeciwdziałać ruchom, które miałyby to regulować dla dobra dzieci i ich zdrowia psychicznego?
Monika Działowska napisała także, iż cała sytuacja budzi poważne obawy, zwłaszcza że inicjatywa wychodzi od osoby, która wcześniej prowadziła w sieci kontrowersyjny kanał o treściach dla dorosłych, a do niedawna brała udział w freak fightach.
Nie ma badań, nie ma problemu?
Pochylając się nad całą sprawą, należy odpowiedzieć na dwa zasadnicze pytania. Przy czym drugie z nich wcale nie jest takie proste.
Po pierwsze, czy jeśli nie istnieją badania, które potwierdzałyby, że coś jest szkodliwe, winniśmy to zjawisko bagatelizować? Czyż kiedyś nie wmawiano ludziom, że papierosy są całkowicie nieszkodliwe i nie odbijają się na ich zdrowiu? Różnica jednak polega na tym, że palenie tytoniu jest stare jak świat i właśnie przez ten wzgląd zdążono już przeprowadzić szereg badań na ten temat. Inaczej sprawa się ma z sharentingiem, bo to zjawisko powszechne, ale nadal stosunkowo nowe. Dzieci, które w tej właśnie chwili powiększają zasięgi swoich rodziców, musiałyby dorosnąć – dopiero wtedy okazałoby się, jak układa się w ich życiu i czy radzą sobie z przeszłością.
Po drugie, czy Aniela Woźniakowska mówi to, co mówi, nie mając świadomości potencjalnych reperkusji, na jakie naraża dzieci, czy może jest to perfidnie zaplanowana strategia, aby pozyskać jak najwięcej pieniędzy za wizerunek małoletnich? Ja na to pytanie nie odpowiem wprost, lecz mam swój typ.
Warto też nadmienić, że sam portal Facebook wymaga ukończenia 13 lat, aby założyć na nim konto. YouTube teoretycznie też wymaga zaznaczenia, czy w materiale występuje dziecko, jednak trudno ocenić, czy cokolwiek z tego wynika.
Do tego dodać należy potencjalnych pedofilów, którzy mogą niestety wykorzystać wizerunki dzieci do swoich własnych celów. Naprawdę wiele spraw związanych z rozbijaniem takiej internetowej siatki przestępców seksualnych pokazuje, że wystarczą pojedyncze kadry pozornie nieszkodliwego filmu, by za jego pośrednictwem zrobić dziecku krzywdę.
Niestety, na chwilę obecną brakuje przepisów, które mogłyby dobrze uregulować takie sprawy.
Kim jest Lil Masti?
Aniela Woźniakowska przeszła w swojej karierze influencerki znaczącą transformację. Początkowo znana była jako SexMasterka, zdobywając rozgłos dzięki prowokacyjnemu wizerunkowi i kontrowersyjnemu podejściu do tematyki seksualności, którą przedstawiała w formie nietypowej „edukacji seksualnej”. W tamtym okresie Woźniakowskiej zarzucano zbytnią – nawet biorąc pod uwagę tematykę jej kanału – prowokacyjność zamieszczanych treści. Ale i nie tylko, gdyż po jakimś czasie zauważono, że kopiuje ona gotowe treści z innych portali i wstawia je jako swoje własne.
Od 2019 roku Woźniakowska funkcjonuje w mediach społecznościowych jako Lil Masti. Prowadzi profil o charakterze lifestyle’owym i parentingowym, zarabiając m.in. na reklamach i współpracach komercyjnych. Równolegle brała udział w walkach typu freak fight i wydała utwór muzyczny pt. „Poka sowę”. Jej konto na Instagramie obserwuje obecnie 1,4 miliona osób.