W piątek Donald Tusk uczestniczył w szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej (EPC) w Tiranie. Pałac Elizejski poinformował, że przy okazji sesji plenarnej, tuż po zakończeniu rozmów rosyjsko-ukraińskich w Stambule, odbyła się rozmowa telefoniczna z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Uczestniczyli w niej premierzy Polski i Wielkiej Brytanii – Donald Tusk i Keir Starmer, prezydenci Francji i Ukrainy – Emmanuel Macron i Wołodymyr Zełenski, a także kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Według strony ukraińskiej, rozmowa dotyczyła kwestii negocjacji pokojowych między Rosją a Ukrainą.
Premier Donald Tusk zamieścił na platformie X wpis odnoszący się do rozmowy z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Zaznaczył w nim, że Rosjanie w Stambule de facto zerwali negocjacje i odmówili przerwania ognia, dodając, że nadszedł moment, by zwiększyć presję.
Nierealistyczne żądania
W piątek w Stambule odbyły się pierwsze od trzech lat bezpośrednie rozmowy pomiędzy delegacjami Ukrainy i Rosji. Na czele ukraińskiej delegacji stanął minister obrony Rustem Umierow, natomiast stronę rosyjską reprezentował doradca Władimira Putina, Władimir Miedinski. W rozmowach nie uczestniczyli ani Wołodymyr Zełenski, ani Władimir Putin.
Zabrakło również Donalda Trumpa. W czwartek szef amerykańskiej dyplomacji Marko Rubio stwierdził, że politycy USA nie mają zamiaru ganiać po świecie i brać udziału w spotkaniach, które nie przynoszą efektów. Skrytykował również skład rosyjskiej delegacji uczestniczącej w rozmowach z Ukrainą.
Według doniesień agencji Reutera, powołującej się na źródła dyplomatyczne, piątkowe spotkanie zakończyło się po niespełna dwóch godzinach. Źródło w ukraińskiej dyplomacji przekazało, że postulaty rosyjskiej delegacji przedstawione podczas rozmów w Stambule są nierealistyczne i wykraczają poza dotychczasowe ustalenia. Rosjanie mieli żądać, by Ukraina wycofała swoje siły z części własnego terytorium w zamian za zawieszenie broni.