R E K L A M A
R E K L A M A

Zakład z historią. Robił buty dla Jana Pawła II i prezydenta

Stanisław Żmija robił buty dla Jana Pawła II i Lecha Kaczyńskiego. Jego syn Maciej znacznie zwiększył ofertę zakładu i praktycznie zrezygnował z reklamy, mimo że też ma się czym pochwalić. 

Fot. archiwum firmy

Gdy Stanisław Żmija w 1964 r. w Stanisławie Dolnym otwierał własny niewielki zakład szewski, komunistyczne władze zakończyły już „bitwę o handel”, która zniszczyła ponad sto tysięcy drobnych sklepów, firm i warsztatów, w tym także te prowadzące unikalną działalność, jakiej nie były w stanie zastąpić państwowe fabryki. Mimo to w Kalwarii Zebrzydowskiej i jej okolicach (Stanisław Dolny należy dziś do  gminy Kalwaria Zebrzydowska) istniało ponad tysiąc (to nie pomyłka) drobnych warsztatów szewskich. Praktycznie w każdym domu ktoś robił lub naprawiał buty, robił cholewki lub podeszwy. Równie prężnie rozwijała się branża meblarska. W Kalwarii istniały setki małych i całkiem sporych zakładów. Ten prywatny biznes przetrwał sanację, okupację, komunę. Nie przetrwał ustrojowej transformacji Balcerowicza i następnych dekad niszczenia rzemiosła. Dziś warsztatów szewskich w okolicy zostało najwyżej kilkadziesiąt. 

Gdy przed ponad 20 laty „Angora” była w warsztacie pana Stanisława, nie miał nawet jednego pracownika ani ucznia, nie mówiąc już o telefonie komórkowym. Wszystko wyglądało tak, jakby za chwilę miało przestać istnieć. I to w sytuacji, gdy klientów nie brakowało, gdyż rzemieślnik robił buty dla Jana Pawła II i Lecha Kaczyńskiego, co było najlepszą formą reklamy. 

Dziś pan Stanisław ma 83 lata i od ponad 20 lat zakład prowadzi jego syn Maciej. Firma ma profesjonalną stronę internetową, którą prowadzą synowie właściciela, i oprócz klasycznych, żeby nie powiedzieć dość konserwatywnych modeli, jakie przeważały za czasów pana Stanisława, oferuje także sportowe i casualowe. 

– Tata zaczął robić buty dla papieża, gdyż polecił go miejscowy ksiądz, który znał Karola Wojtyłę, wówczas jeszcze kardynała – wyjaśnia Maciej Żmija. – Ale nie poleciłby go, gdyby tata nie robił butów najwyższej jakości, bo przecież konkurencja w naszym regionie była ogromna. Jeszcze teraz czasem zjawiają się u nas klienci, którzy kupili buty 40 lat temu, z prośbą o ich naprawę, gdyż służą im bez problemów i tylko co jakiś czas wymagają na przykład podzelowania. Staram się, żeby jakość robionych przeze mnie butów była równie dobra. 

Tylko dla mężczyzn 

Żmijowie zawsze robili obuwie tylko dla mężczyzn. Dziś oferują buty: garniturowe, zimowe, sandały, wsuwane, a nawet sneakersy. W sumie kilkadziesiąt modeli, przy czym każdy można zamówić niemal w dowolnym kolorze, od czarnego po pomarańczowy, z nubuku, ze skóry licowej albo zamszowej. 

– Od samego początku korzystaliśmy z surowców pochodzących od krajowych producentów. Włoskie skóry są świetne, niestety, często mają ukryte wady. Z polskimi skórami nie ma tego problemu. Kupuję je w polskich hurtowniach, które otrzymują je z niewielkich, również polskich garbarni. Podeszwy wysokiej jakości także pochodzą z małych polskich firm. 

Metr bardzo dobrej naturalnej polskiej skóry kosztuje około 160 zł. To bardzo wydajny materiał. Z jednego metra można zrobić prawie pięć par. 

– Większość modeli mieści się w cenie od 250 do 450 zł, bo pan Maciej chce, żeby jego buty były dostępne dla szerokiej grupy osób. Przez to rentowność produkcji nie przekracza 20 proc., co w przypadku manufaktur jest wynikiem poniżej średniej. Dla bardziej wymagających klientów rzemieślnik robi buty na miarę, gdzie pracy jest więcej, skóra najwyższej jakości i rentowność znacznie wyższa. Właściciel twierdzi, że najlepiej, gdy klient osobiście zjawi się do miary w warsztacie, zwłaszcza jeśli ma nietypową budowę stopy, ale na stronie firmy jest dokładny instruktaż, jak samemu zmierzyć stopę, żeby but leżał jak ulał. 

– Maciej nie lubi się chwalić, ale buty, które robi na miarę, są najwyższej jakości. W niczym nie ustępują pewnej znanej warszawskiej firmie, z tym że tamte kosztują nawet 8,5 tys. zł, a nasze 1,5 tys. – zapewnia żona. 

Zakład nie reklamuje się w mediach. – Po pierwsze, to wysokie koszty, a po drugie, uważam, że najlepszą reklamą jest jakość moich butów. Nie chwalę się też znanymi klientami taty, chociaż pewnie miałbym więcej klientów, bo uważam, że to nie wypada. Sam powinienem zapracować na własną renomę – zapewnia pan Maciej. 

Drogo, coraz drożej 

Większość klientów decyduje się na kupno gotowych butów przez internet. Zamówienia pochodzą z całego kraju, przy czym najwięcej z Warszawy. Czasem zdarzają się też klienci z zagranicy. Modele z magazynu są wysyłane od razu, chyba że są wyprzedane, wówczas wszystko zajmuje trzy dni dłużej. W przypadku modeli szytych na miarę potrzeba dwóch tygodni. 

– Gdy rozmawiam z tatą na temat prowadzenia biznesu, to nie mam wątpliwości, że w PRL-u, który zwalczał prywatną inicjatywę, było zdecydowanie lepiej niż dziś. Największy problem był ze zdobyciem odpowiedniego surowca, ale za to jak już się coś wyprodukowało, to sprzedawało się na pniu. Teraz takim firmom jak moja państwo cały czas rzuca kłody pod nogi. Wysokie podatki, wysokie koszty pracy, coraz wyższe koszty energii. Szczególnie złe są ostatnie dwa lata. W naszym regionie zwijają się nawet średnie firmy, które istniały od bardzo wielu lat. Jakby tego było mało, do Polski trafia coraz więcej butów z Azji, które nie tylko są bardzo tanie i kiepskiej jakości, to jeszcze nie spełniają norm bezpieczeństwa. Materiały (większość jest sztuczna) i kleje są bardzo nasycone chemią i chyba nie są właściwie przebadane. Mogą wywoływać alergie, uczulenia, a przy dłuższym użytkowaniu także poważne choroby skóry. Mimo to coraz więcej takich butów trafia do naszych sklepów. Ale także obuwie ze skóry, jeżeli nie jest ona odpowiednio garbowana, może być niebezpieczne dla zdrowia. 

Wśród klientów jest sporo znanych osób: przedsiębiorców, sportowców, polityków, jednak pan Maciej nie zdradza nawet jednego nazwiska. 

– Powoli, z roku na rok, Polacy zaczynają doceniać jakość i ręczną robotę, teoretycznie więc takie firmy jak nasza mają przyszłość. Pytanie tylko, czy ja tego dożyję? 

Stanisław Żmija wręcza Janowi Pawłowi II „czerwone kamaszki”,
buty w jego ulubionym fasonie Fot. archiwum firmy
2025-05-04

Krzysztof Tomaszewski