R E K L A M A
R E K L A M A

Mit husarii. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (X)

Mit potęgi polskiego pospolitego ruszenia, tak popularny w XVI czy XVII wieku, nie przetrwał późniejszych dziejowych zawieruch. Dzisiaj powoływanie mas ziemiańskich do walki uchodzi już za temat żartów i wprost symboliczne niedociągnięcie Rzeczpospolitej.

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

Doskonale trzyma się za to inna legenda. Zgodnie z nią nowożytna Polska mimo wszystko była zbrojnym mocarstwem i dysponowała wprost niepokonaną armią siejącą postrach w Europie.

Bitwa pod Chocimiem, gdy Polacy rozgromili szesnaście razy silniejsze oddziały Turków; starcie pod Kłuszynem, gdzie Moskale ulegli pomimo pięciokrotnej przewagi; łomot pod Kircholmem, jaki Szwedzi do dziś uznają za największą porażkę zbrojną w swej historii. Takie przykłady podsycają wiarę w to, co można by określić krótko mianem mitu husarii. Na wyobraźnię działa też znajomość granic dawnej Rzeczpospolitej – państwa, które pod względem powierzchni ustępowało tylko Rosji i ewentualnie europejskim posiadłościom Turcji. Jeśli było tak wielkie, to musiało być potęgą w każdym zakresie – brzmi rozumowanie osób, które w historii szukają raczej uzasadnień dla własnej dumy niż ścisłych faktów.

Zjawisk historycznych nie powinno się jednak oceniać tylko na podstawie konturów na mapie. Dowolny mediewista z Litwy, zapytany o opinię w temacie, przypomniałby, że Wielkie Księstwo Litewskie osiągnęło szczyt rozwoju terytorialnego jeszcze przed zacieśnieniem unii z Koroną i przed narodzinami Rzeczpospolitej szlacheckiej. Potem obszar kruszał, a odosobnione (choć niekiedy spektakularne) sukcesy nie pozwoliły pohamować moskiewskiej kampanii „zbierania ziem ruskich”. Co zaś do wielkich triumfów polskiej kawalerii, nie ma żadnych powodów, by je podważać. Jeśli jednak wyjdzie się poza pole bitewne i poza opis samych starć, okaże się, że z przytłaczającej większości sukcesów Polacy nie byli w stanie wyciągnąć dalekosiężnych korzyści. Wygrywali bitwy, nawet kampanie, ale dużo rzadziej całe wojny. Powodów było wiele, można by im poświęcić (i poświęcono!) opasłe tomiszcza. Tutaj wystarczy wskazać kwestię podstawową: Rzeczpospolita szlachecka miewała świetnych dowódców i sprawnych żołnierzy, ale nigdy nie miała dobrej armii.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-11-09

Kamil Janicki