Łączna liczba ukraińskich oraz rosyjskich wojskowych, którzy zginęli lub zostali ranni od początku tzw. pełnowymiarowej inwazji armii Władimira Putina na sąsiedni kraj, sięgnęła kolejnego psychologicznego pułapu. To już około miliona osób – podliczyli dziennikarze amerykańskiego dziennika „The Wall Street Journal”. W trakcie działań zbrojnych miało zginąć ok. 80 tysięcy żołnierzy ukraińskich i 200 tysięcy rosyjskich, a rannych po ok. 400 tysięcy z każdej ze stron. Autorzy publikacji powołali się na źródła ukraińskie i informacje zachodnich służb wywiadowczych. Uściślając, że liczby dotyczące strat rosyjskich oparli na nawet znacznie odbiegających od siebie danych pochodzących z różnych źródeł w zagranicznych specsłużbach, a te na temat ukraińskich są niejawnymi danymi rządu w Kijowie, do których udało im się dotrzeć.
W samym Kijowie do najnowszych szacunków ogłoszonych przez amerykańskich dziennikarzy odniesiono się jednak z rezerwą. – Myślę, że to zdecydowanie wyolbrzymione dane. Widać to szczególnie wyraźnie przy analizie potwierdzonych spisów ofiar. Biorąc pod uwagę ostatnie dwa lata, mieliśmy ok. 19 tysięcy zabitych żołnierzy rocznie – wyliczał w odpowiedzi Roman Kostenko, sekretarz parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa narodowego, obrony i wywiadu. Zastrzegając, że „nie ma aż tak precyzyjnych danych”, on sam za bardziej zbliżoną do prawdy uważa mniejszą liczbę poległych żołnierzy ukraińskich. W przybliżeniu miałaby ona wynosić ok. 50 tysięcy.
Rzeczywiście można mówić tylko o szacunkach i danych przybliżonych. Strona rosyjska oficjalnie poinformowała o swoich stratach ostatnio… dwa lata temu. We wrześniu 2022 roku resort obrony w Moskwie przyznał się do 5937 zabitych w trakcie specjalnej operacji wojskowej, co niezależni analitycy od razu uznali za dane kilkukrotnie zaniżone. Z kolei w Kijowie po raz ostatni analogiczne liczby podano w lutym tego roku, gdy o 31 tysiącach poległych żołnierzach Sił Zbrojnych Ukrainy mówił prezydent Wołodymyr Zełenski. – Te ogłoszone liczby mieszczą się w logicznym przedziale, chociaż w rzeczywistości mogą być nawet wyższe – mówił o szacunkach podanych przez „Wall Street Journal” izraelski analityk wojskowy David Gendelman. Jak zauważył, „dla wszystkich jest zrozumiałe”, że problem, który ilustrują, dla Ukrainy „jest bardziej palący”. Dlatego że ma ona co najmniej czterokrotnie mniejszy potencjał mobilizacyjny niż Rosja. Izraelski analityk zgadza się więc z autorami publikacji.
– Straty te stwarzają problem dla Rosji, ponieważ posługuje się ona falami źle wyszkolonych żołnierzy, aby próbować posuwać się naprzód na wschodzie Ukrainy, a jednocześnie starając się przeciwstawić niedawnej ukraińskiej ofensywie w obwodzie kurskim – czytamy w artykule. – Jednak bardziej niszczycielskie są one dla Ukrainy, której ludność stanowi mniej niż jedną czwartą ludności jej gigantycznego sąsiada.
„The Wall Street Journal” przypomina, że „wielka wojna doprowadziła do tego, iż część ludności cywilnej znalazła się na terytoriach okupowanych, niektórzy wyjechali do innych krajów, a jest też wielu zabitych, których dokładna liczba wciąż nie jest znana”. Ponadto odnotowuje się ujemny przyrost naturalny. W pierwszej połowie 2024 roku liczba zgonów trzykrotnie przewyższyła liczbę narodzin. I Ukraina, licząca w przededniu wojny ok. 40 milionów mieszkańców, może mieć teraz zaledwie ok. 26 milionów. Tymczasem ponad 146-milionowa Rosja, mimo dotkliwych strat w ludziach, wysyła na front coraz więcej wojska. Jak przypomina David Gendelman, obecnie ma tam ok. 540 tysięcy żołnierzy, czyli trzykrotnie więcej niż we wrześniu 2022 roku podczas ukraińskiej ofensywy w obwodzie charkowskim. A do tego 16 września Władimir Putin podpisał dekret o zwiększeniu liczebności sił zbrojnych o 180 tysięcy ludzi. Już 1 grudnia ich stan osobowy miałby wynieść 2 miliony 389 tysięcy, z czego samych wojskowych byłoby 1,5 miliona.