– Widziałam panią na koncercie w Warszawie, zobaczyłam na scenie dziewczynę w bojówkach i pilotce, która weszła jak bomba, a potem tak dała czadu, że o mało nie spadłam z krzesła…
– Jezus Maria…
– Nie poznałam Grażyny Łobaszewskiej, choć zaśpiewała głosem poruszającym duszę… Co to było?
– „Ludzie z duszą” (śmiech). Stara piosenka.
– Co pani w ogóle teraz śpiewa?
– Śpiewam część starych piosenek, ale w zupełnie innych aranżacjach. I nowe utwory, które znajdą się na naszej najnowszej płycie.
– Jaka to będzie płyta?
– Najpierw mieliśmy zamiar śpiewać Szymborską. Nawet wybrałam 12 wierszy, później okazało się, że tylko dwa nadają się na piosenkę, gdzie można wyróżnić jakiś refren… Odłożyliśmy to na później… Uznałam bowiem, że coś jest nie tak, bo muzyka powinna raczej uwypuklić treść, ubogacić ją, a nie przeszkadzać…
Subskrybuj