Zwłoki Leona Kamińskiego znalazła jego żona Grażyna około godziny dziewiątej, gdy weszła do pokoju, w którym pracował przy komputerze, aby zapytać, czy przynieść mu kawę. Mężczyzna leżał na podłodze, a w jego piersi tkwił nóż. Nie dotykając niczego, kobieta natychmiast zadzwoniła pod numer alarmowy. Kilkadziesiąt minut później w domu państwa Kamińskich zjawiła się ekipa z wydziału kryminalnego, a kilka minut po niej inspektor Nerak i sierżant Wrzosek. Wchodzącego do budynku Neraka przywitał lekarz i oznajmił: – Nieżyjącym jest trzydziestopięcioletni mężczyzna. Zginął od ciosu zadanego nożem. Śmierć nie była natychmiastowa i zanim wyzionął ducha, przez kilka sekund był jeszcze świadomy. Smutne natomiast w tym wszystkim jest to, że znałem go osobiście. Byliśmy bowiem członkami tej samej grupy survivalowej i to on uczył mnie między innymi alfabetu Morse’a, a także jak dawać sobie radę w niesprzyjających człowiekowi warunkach.
Subskrybuj