R E K L A M A
R E K L A M A

Wojenna codzienność w Izraelu. „Wczoraj byłam w schronie tylko cztery razy”

W aglomeracji telawiwskiej, w której mieszkam, ostrzał rakietowy nie jest częsty. Na razie. Wczoraj byłam w schronie tylko cztery razy. Pracuję zdalnie, a że nie wiadomo, kiedy będzie nalot, prawie nie wychodzę z domu. Podobnie jak moja 20-letnia córka, studentka, której zawieszono zajęcia w Uniwersytecie Hebrajskim, choć Jerozolima jest teraz jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Izraelu. Wieczornego podsumowania działań wojennych przez rzecznika IDF, ppłk. Daniela Hagariego słucham codziennie z taką uwagą, jakbym mogła znaleźć w nim odpowiedź na to, co czeka moją rodzinę, Izrael i Gazę w najbliższych dniach, a może nawet miesiącach, bo Izrael szykuje się na długą walkę. 

Rys. Mirosław Stankiewicz

Strach wzmagają we mnie nie tylko wyjące syreny za oknem, odgłosy rakiet zestrzelonych przez Żelazną Kopułę, brzmiące jak zwielokrotnione uderzenia piorunów, ale również makabryczne szczegóły z ataków terrorystycznych na ludność cywilną i bazy wojskowe, których jest coraz więcej. Mój Facebook nadal pełny jest zdjęć zamordowanych i zakładników oraz klepsydr. Córka odwiedza domy żałobników opłakujących jej kolegów, którzy bawili się na imprezie muzycznej i zostali zamordowani przez Hamas (na podobną, również na Negewie, miała jechać za pięć dni). Nie ma w Izraelu chyba ani jednej osoby, która od 7 października nie przeżywałaby w rzeczywistości lub w myślach rozerwania granatami syna, nie widziałaby śmiertelnego przerażenia na twarzy dziecka porwanego do Gazy czy nie walczyłaby z terrorystami o drzwi do schronu, za którymi ukrywa się cała rodzina.

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-10-24

Ela Sidi