Inrix zebrał dane z ponad 940 miast. Nie do wiary, ile dób ubywa rocznie zmotoryzowanemu mieszczuchowi kosztem snu, odpoczynku, spokojnych posiłków i kontaktu z rodziną. W czołówce rankingu korków są miasta Ameryki Północnej i Europy, jak też Azji, Afryki i Australii. Najbardziej dramatyczna jest sytuacja kierowców w Nowym Jorku. Tracą bezpowrotnie 6060 minut w stresie i poczuciu bezradności. Korki to nie wszystko: jak donosi La Voce di New York, włosko-angielski dziennik internetowy w USA, „w pierwszym kwartale 2024 roku w Nowym Jorku odnotowano rekordową liczbę ofiar śmiertelnych wypadków drogowych. Po dziesięciu latach od wdrożenia programu Vision Zero – mającego na celu wyeliminowanie ofiar śmiertelnych w ruchu drogowym poprzez poprawę infrastruktury, edukację i egzekwowanie prawa – Nowy Jork staje w obliczu najbardziej śmiercionośnego rozdziału w swojej historii”.
Informacje idą głębiej: „W porównaniu z najbardziej bezpiecznym kwartałem, sześć lat temu nastąpił 50-proc. wzrost liczby zgonów, zaś Queens stał się pierwszym okręgiem, który przekroczył 750 śmiertelnych ofiar wypadków od momentu uruchomienia Vision Zero. W 79 proc. wypadków, w których zginęli piesi i rowerzyści, uczestniczyły duże pojazdy, jak SUV-y”.
Nie tylko Stany i Nowy Jork
Korki i wypadki są zmorą nie tylko Nowego Jorku, a w niektórych światowych metropoliach czas przygwożdżenia do kierownicy jest naprawdę niewiele niższy niż w mieście, które nigdy nie śpi. I tak w stolicy Meksyku udręka na kółkach trwa tyle, co roczny kurs angielskiego, oferujący dwie lekcje w tygodniu. Nie lepiej jest w Londynie, gdzie w korkach trwoni się czas odpowiadający 66 seansom filmowym w kinie, i w Paryżu, w którym bezsensownie rozpływają się prawie trzy (2,77) dawne tygodnie pracy, te 35-godzinne. Kierowca z Chicago zdążyłby zobaczyć 33 razy spektakl opery Tosca, a ktoś ze Stambułu, gdyby nie tkwił w korkach, mógłby zagrać 60 regularnych meczów. Los Angeles i Boston też nie są przyjazne kierowcom, ze względu na ich „haracz” korkowy zbliżający się do pułapu 90 godzin. Kapsztad z zatorami w granicach 83 godzin nie przynosi chluby RPA, podobnie jak Dżakarta Indonezji, z korkami dłuższymi niż dwa konklawe – takie jak te, na których wybrano Franciszka – i kilka nabożeństw. Miami, Brisbane, Filadelfia i Bangkok wymagają od szoferów i ich pasażerów maratonów cierpliwości nie krótszych niż 63 godziny.
Rzym, Londyn, Paryż
W klasyfikacji szczególną pozycję zajmuje Rzym, najgęściej zakorkowane włoskie miasto, i trzecie w Europie, po Londynie i Paryżu. Nad Tybrem będzie tylko gorzej, bo ze względu na nadchodzący jubileusz Roku 2025 – wielkie święto chrześcijaństwa, podczas którego oczekuje się co najmniej 32 milionów pielgrzymów i turystów – liczne place i ulice Caput Mundi stały się terenem budowy, ze szkodą dla ruchu aut. Plany przemian są też prowadzone w szerszej perspektywie. Podczas spotkania poświęconego urbanistyce miasta burmistrz Gualtieri skupił się na potrzebach: – Rzym nie obejdzie się bez około 100 miliardów euro na inwestycje w nadchodzących latach, aby wypełnić lukę infrastrukturalną w zakresie transportu, robót i regeneracji. Jeśli chociaż część tych środków uda się pozyskać, rzymscy kierowcy z korków już nie wyjadą.
W trakcie piekielnych upałów są one nadzwyczaj dotkliwe i bywa, że dochodzi do ekstremalnych reakcji. W kwietniu kierowca linii 61 pokłócił się na via Livorno z kierowcą osobówki i ten w odwecie wybił szybę w autobusie. Była godzina szczytu i przechodniom nie udało się powstrzymać mężczyzn przed bójką, do której doszło po wzajemnych oskarżeniach o nieuprawnione wpychanie się do ruchu. Takie zajeżdżanie sobie drogi w korkach – walka o to, by przejechać symboliczny metr, kiedy przed maską rozpościera się wężyk czerwonych świateł innych pojazdów – nie jest odosobnionym epizodem. 11 czerwca 65-letni kierowca został ciężko ranny i hospitalizowany na oddziale intensywnej terapii. Brutalne pobicie miało miejsce na obwodnicy, na zatłoczonym odcinku. Poszkodowany kierował volvo i w pewnym momencie podjął manewr, który rozsierdził innego kierowcę. Ten wysiadł i wyjął z bagażnika żelazny pręt, po czym zaczął uderzać swoją ofiarę w ramię, twarz i żebra. 15 czerwca ofiarą drogowej przemocy padł Polak, którego najpierw ścigano przez 10 kilometrów, a następnie raniono nożem w plecy, klatkę piersiową i w rękę. Niekontrolowane zachowania agresorów drogowych nasilają się w warunkach zaczopowania jezdni.
Włochy mają problem
Oprócz Rzymu zakorkowany jest Mediolan, gdzie w ubiegłym roku korki pochłonęły statystycznej osobie za kierownicą 60 godzin. W Turynie na opóźnienia i przestoje trzeba było sobie odliczyć z życiorysu niebagatelne 46 godzin, a we Florencji – więcej czasu niż spędza w szkole przez tydzień uczeń kształcący się trybem tempo pieno. Samochód, który w ubiegłym stuleciu spopularyzował się jako środek szybkiego podróżowania i symbol wolności, teraz w metropoliach zmienił się w pułapkę, w której kierowcy mogą utknąć na 50, 60 i więcej godzin rocznie. W Europie na co dzień przekonują się o tym rezydenci Dublina, Brukseli, Rotterdamu, Pragi, Utrechtu i Bath, w Polsce – Warszawy, Krakowa, Poznania, Wrocławia, Gdańska. Na świecie korkowa inercja blokuje m.in. Waszyngton, Houston i Toronto; Johannesburg i Pretorię, a także Melbourne, Auckland i Sydney oraz Ankarę i Izmir.
Zapudłowanie w korkach, zwłaszcza przy akompaniamencie klaksonów, ma negatywne skutki dla zdrowia. Źle działa na nastrój, pobudza chuligańskie instynkty i pogarsza objawy u osób, które są już niespokojne, przygnębione lub cierpią na ataki paniki. Badania dotyczące wpływu ruchu drogowego na kierowców, wspierane przez firmę ubezpieczeniową i prowadzone przez rozesłanie specjalnej ankiety, potwierdzają istnienie syndromu stresu drogowego, który manifestuje się lękiem, przyspieszonym biciem serca, bólem głowy, poceniem się rąk, nudnościami i skurczami żołądka, czasami wręcz splątaniem i napadem paniki, na poziomie behawioralnym może prowadzić do silnej złości i agresji, powoduje zaburzenia seksualne i snu. Są osoby, u których przebywanie w ruchu ulicznym skutkuje przerażeniem, gdyż oznacza konieczność zarządzania relacjami z innymi kierowcami i sprawdzania swojej zdolności adaptacji. Poza utratą zdrowia czopy wiążą się ze stratami ekonomicznymi: w 2023 roku kosztowały Stany Zjednoczone 70,4 miliarda dolarów, Wielką Brytanię – 7,5 miliarda funtów szterlingów, podczas gdy niemieccy kierowcy zmarnowali czas szacowany na kwotę 3,3 miliarda euro.