Podczas konferencji Ziobry ujawniono personalia ofiary

To, co wydarzyło się podczas środowej konferencji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, trudno nazwać wyłącznie wpadką. Definitywnie mamy tu do czynienia z brakiem profesjonalizmu i wyobraźni. Prokurator Tomasz Szafrański bez chwili zastanowienia ujawnił dane osobowe pokrzywdzonej kobiety zaatakowanej między innymi przez Marikę M.

Fot. YouTube

Marika M. i jej status męczennicy

Na łamach Angory pisaliśmy już o przypadku Mariki M., którą pod obronę wziął choćby wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. W rozmowie z „Gazetą Prawną” polityk stwierdził, iż:

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Marika została ukarana nie za czyn, lecz za poglądy.

Przypomnijmy, że Marika M. została skazana przez poznański sąd na trzy lata pozbawienia wolności za usiłowanie chuligańskiego rozboju. W zakładzie karnym spędziła rok, by następnie po interwencji ministra sprawiedliwości wrócić do domu i czekać na ułaskawienie ze strony prezydenta Andrzeja Dudy.

Zbigniew Ziobro twierdził, że skazanie kobiety za usiłowanie rozboju jawiło się jako bezzasadne. Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia ma jednak odmienne zdanie na ten temat, wskazując, że wyrok, jaki otrzymała M., stanowi tak naprawdę najniższą z możliwych kar.

Adwokat Jerzy Kwaśniewski z Ordo Luris uznał wyrok za skandaliczny. Wskazał, że lniana torba o tęczowym kolorze, którą Marika M. próbowała wyszarpać ofierze, posiadała wartość 15 złotych. Jego zdaniem sąd skupił się wyłącznie na negatywnej postawie skazanej wobec ruchu LGBT, jednocześnie wyrażając swoją niechęć wobec wartości patriotycznych kobiety.

Dalsze tłumaczenie Kwaśniewskiego jest bardzo interesujące, bo paradoksalne. Według niego sąd nie powinien zwracać uwagi na to, jaki symbol znajdował się na torbie ofiary, jednak przynależność Mariki M. do Młodzieży Wszechpolskiej już nie ma prawa stanowić czynnika nieistotnego. Zastanawiam się, czy w podobny sposób Kwaśniewski wypowiedziałby się o mężczyźnie, który na warszawskim Mokotowie zniszczył figurę Matki Boskiej. Czy wówczas również uznałby to za wandalizm wobec zwyczajnej rzeźby, czy może jednak za atak na jego religię?

Ziobro broni sprawczyni, ale nie ofiary

2 lipca Zbigniew Ziobro zorganizował konferencję prasową, podczas której poinformował, iż zastępczyni szefa Prokuratury Rejonowej Poznań-Stare Miasto zostaje odwołana. Powód stanowiły rzekome błędy, jakich wedle Ziobry się ona dopuściła, kwalifikując prawnie atak Mariki M. podczas marszu równości.

W konferencji brał również udział prokurator Tomasz Szafrański będący dyrektorem Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej. Odczytując publicznie uzasadnienie wyroku, Szafrański podał pełne nazwiska zarówno Mariki M. jak i współodpowiedzialnego za przestępstwo Michała O. Zaraz potem ujawnił także imię oraz nazwisko pokrzywdzonej.

Główny brak profesjonalizmu wynika z faktu, iż dane osobowe pokrzywdzonej podane zostały podczas transmitowanej na żywo konferencji prasowej. Jakby tego było mało, Ministerstwo Sprawiedliwości fragment tej wypowiedzi postanowiło umieścić na swych mediach społecznościowych.

W sieci zawrzało. To nie pierwszy raz

Na negatywne reakcje internautów i osób publicznych nie trzeba było długo czekać. Wskazano na fakt, że minister Zbigniew Ziobro przysłuchiwał się temu, co mówi Szarfański, ale w ogóle nie reagował. Skrytykowano również to, że całkowicie zlekceważono tu ochronę ofiary.

Jej dane upowszechniły się na tyle, że duża część osób zainteresowanych już dawno dowiedziała się o kogo chodzi. Jeśli zatem sympatycy poglądów Mariki M. będą chcieli dokonać samosądu, to konferencja Ziobry znacznie im to niestety ułatwi.

Trzeba jednak zauważyć, że nie jest to pierwsza taka wpadka naszej partii rządzącej. W 2021 roku podczas konferencji prasowej szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz szef MON Mariusz Błaszczak przedstawili materiały, które znaleziono na telefonach osób zatrzymanych na granicy. Wówczas publicznie ukazano kadr pochodzący z filmu zoofilskiego. Wielu komentatorów wskazywało, że zdarzenie to było po prostu niepotrzebne, gdyż nie wnosiło niczego do sprawy. Sam film, z którego pochodziła scena, miał z kolei już od dawna znajdować się z Internecie.

 

2023-08-03

Sebastian Jadowski-Szreder