Andrzej Duda ledwo wyjechał z Belwederu. Spieszył się do Kamińskiego i Wąsika

Awaria pojazdu należącego do warszawskiej komunikacji miejskiej, który zatrzymał się tuż przed bramą Belwederu, spowodowała utrudnienia dla kolumny prezydenckiej podczas wyjazdu. Andrzej Duda był w pośpiechu do Pałacu Prezydenckiego, gdzie doszło do aresztowania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Urząd miasta zapewnia, że awaria, która miała miejsce, to czysty przypadek.

Nagranie obiegło cały Internet.

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, którzy zostali skazani prawomocnie, zostali aresztowani w Pałacu Prezydenckim w ostatni wtorek. Następnie przetransportowano ich do komendy policji, a potem do aresztu śledczego na Grochowie. W momencie zatrzymania prezydent Andrzej Duda nie był obecny w pałacu, ponieważ spotkał się z liderką opozycji białoruskiej, Swiatłaną Cichanouską, w Belwederze.

Kiedy prezydent został poinformowany przez telefon przez szefową Kancelarii Prezydenta, Grażynę Ignaczak-Bandych, o zatrzymaniu ministrów Kamińskiego i Wąsika, natychmiast podjął decyzję o powrocie. Jednak przez pewien czas nie mógł opuścić Belwederu, ponieważ wyjazd był zablokowany przez miejski autobus, który stał na światłach awaryjnych. Istnieje przekonanie, że była to celowa akcja.

Udostępniono nagranie

Nagranie z kamery zainstalowanej w autobusie linii 180 zostało opublikowane w Internecie. Film, który został udostępniony, pochodzi z 9 stycznia, a zarejestrowane wydarzenia miały miejsce między 19:11 a 19:13.

Na początku nagrania można zauważyć, że samochody prezydenckie mają trudności z wyjazdem z Belwederu. Kierowcy decydują się na jazdę chodnikiem. Muszą jednak manewrować w ograniczonej przestrzeni. Kamera umieszczona na froncie miejskiego autobusu zarejestrowała moment, gdy pojazdy Służby Ochrony Państwa omijają uszkodzony pojazd.

O godzinie 19.13 do bmw zaparkowanego na chodniku wsiada kierowca ubrany w garnitur, a obok niego stoi inna osoba w kamizelce z napisem SOP. Kiedy do tego samochodu podjeżdża mercedes, a za nim kolejne bmw, cały konwój zaczyna podjeżdżać pod górę chodnikiem. W tym momencie zapala się zielone światło i ruszają również samochody, które czekały na sygnalizację świetlną. Po kilku sekundach samochody prezydenckie docierają do końca chodnika i znikają za zakrętem.

Rzeczniczka: To nie było celowe

TVN24 rozmawiał z rzeczniczką stołecznego ratusza, Moniką Beuth, w tej sprawie. Odpowiedziała, że nie ma podstaw do twierdzenia, że doszło do celowego blokowania wyjazdu. Wyjaśniła, że autobus zatrzymał się na światłach z powodu awarii układu hamulcowego i nie mógł ruszyć. Z notatki Zarządu Transportu Miejskiego wynika, że sytuacja trwała dokładnie 17 minut – od 19.04 do 19.21. Beuth dodała, że na miejscu byli funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa i policji.

Meuth poinformowała, że po 17 minutach autobus został odholowany przez pogotowie autobusowe. Przyznała, że jest to jedna z wielu awarii technicznych, które zdarzają się w Warszawie podczas mrozów i takiej pogody. Zaprzeczyła sugestiom, że mogło to być celowe działanie kierowcy, ratusza czy kogoś innego.

2024-01-11

Anna Jadowska-Szreder