R E K L A M A
R E K L A M A

IKONOWICZ: Walka trwa

Przyszli razem. Matka i syn. Wzięli w banku 100 000 zł kredytu, żeby kupić ciągnik. Niestety, zanim spłacili kredyt, ojciec rodziny zaczął pić. Zaczęli zalegać z płatnością rat. Do akcji wkroczył komornik. Dogadali się z nim na 2000 zł miesięcznie. Byle tylko nie było licytacji, bo jako zabezpieczenie komornik zajął całe gospodarstwo, łącznie z domem, w którym mieszkali.

Fot. Twitter

Po trzech miesiącach komornik zażądał wyższej raty – 2500 zł. Dali radę, sumiennie spłacali. Jednak komornik zażądał wpłaty 60 000 zł, czyli jednorazowej spłaty całego pozostałego zobowiązania. Sprzedali ciągnik, zapożyczyli się u rodziny oraz znajomych i spłacili cały dług. Byle tylko nie doszło do licytacji. Okazało się, że komornik nie był z nimi szczery. Mimo spłaty pożyczki wraz z odsetkami, czyli 150 000 zł, komornik za ich plecami, wysyłając zawiadomienia na jakiś fikcyjny adres w Warszawie, zlicytował wszystko, co mieli, całe gospodarstwo, za 262 000 zł. Ktoś dobrze na tym zarobił, bo wartość zlicytowanego majątku – w tym ziemi i domu – wynosiła około 1,5 mln zł. Tym razem sprawcą nieszczęścia jest komornik. Doprowadził rodzinę do kompletnej ruiny, poświadczając nieprawdę i nie zawiadamiając dłużnika o swoich czynnościach (wysyłał pisma na zmyślony adres) i kłamiąc, że licytacji nie będzie.

Problem polega na tym, że prokuratury w takich sprawach odsyłają do sądów cywilnych, co okazuje się nieskuteczne, bo nawet jeśli zapadnie korzystny wyrok, ten, kto wpędził poszkodowanych w nędzę, nie posiada żadnego majątku, z którego można by go rozliczyć. Na szczęście prawo mówi, że „Komornik jest obowiązany do zawarcia umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za szkody, które mogą zostać wyrządzone w związku z wykonywaniem jego zawodu”. Liczymy też na współpracę Izby Komorniczej.

Pan Aleksander jest od dawna podopiecznym Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Przeszedł cztery lata bezdomności, kiedy mieszkał w swojej furgonetce, zanim udało się zdobyć mieszkanie socjalne. Teraz cierpi bodaj jeszcze bardziej. Ciąży na nim dług wobec Funduszu Alimentacyjnego, który spłacał z własnej woli. Ze skromnej emerytury w kwocie 1800 zł wpłacał co miesiąc do Funduszu 400 zł. Jednak pani komornik postanowiła (niestety zgodnie z prawem) pobierać od niego całe 62 proc. emerytury. Czyli 1000 zł. Za pozostałe 800 zł musi płacić czynsz 390 zł, prąd 90 zł i gaz 50 zł. Nie wystarcza na leki i jedzenie, a jest on świeżo po usunięciu nerki i czeka go kilka innych zabiegów chirurgicznych. Życie w nędzy nie sprzyja walce o zdrowie i życie, zwłaszcza gdy toczy ją człowiek już wiekowy. Do pomocy społecznej nie ma po co się zgłaszać – zgodnie z przepisami jego emerytura jest „za wysoka”. Walka trwa. 

2025-10-24

Piotr Ikonowicz