Nigdy nie ujawniono, ilu radzieckich wojskowych mieszkało w Białogardzie po drugiej wojnie światowej. „Wschodni przyjaciele” zajmowali rozległy kompleks dawnych pruskich koszar, a w mieście działał jeden z największych szpitali wojsk radzieckich w Polsce. Te realia będą miały znaczenie dla wydarzeń z lat 1988 i 1990.
Czerwiec 1988 r., osiedle Chopina w Białogardzie. Na ul. Moniuszki, tuż obok dawnego szpitala wojsk radzieckich, mieszkała pani Janina. Niedawno skończyła 69 lat. Choć formalnie była mężatką, od lat żyła w separacji – ona na piętrze, on na stryszku. Mimo rozstania codziennie się spotykali – ich mieszkania nie miały osobnych wejść. Często się kłócili, ale nigdy nie wzywano milicji. Sąsiedzi wspominali, że z wiekiem pani Janina zaczęła dziwaczeć. Zerwała kontakty ze znajomymi i stała się nieprzyjazna.
Mówiono, że handlowała alkoholem – często widywano ją pod rosyjskim szpitalem z domowym winem. Niektórzy twierdzili, że kupowała od żołnierzy złotą biżuterię. Ostatni raz widziano ją żywą 13 czerwca 1988 r. około południa w sklepie spożywczym. Dwa dni później mąż – lokator stryszku – zaniepokoił się jej nieobecnością. Kolejnego dnia wszedł przez okno. Janina leżała na podłodze bez oznak życia. W mieszkaniu było dużo krwi, a na szyi kobiety widniały liczne rany kłute. Sekcja wykazała zachłyśnięcie się krwią. Zbrodni dokonano prawdopodobnie 13 czerwca.
Drzwi do mieszkania nie nosiły śladów włamania. Śledczy uznali, że Janina znała sprawcę i sama go wpuściła. Ponoć sprzedawała alkohol wyłącznie osobom, którym ufała.
Początkowo wykluczono rabunek – w mieszkaniu Janiny pozostało wiele wartościowych przedmiotów. Ponieważ zwłoki były częściowo obnażone, śledczy przyjęli motyw seksualny jako najbardziej prawdopodobny. Choć tak naprawdę nikt nie wiedział, co kobieta mogła ukrywać w domu. Nie udało się zabezpieczyć żadnych dowodów pozwalających na identyfikację sprawcy. Jedna z hipotez zakładała, że zabójstwa dokonał mieszkaniec Białogardu, ktoś, kto znał Janinę i bywał u niej wcześniej. Inna – że sprawcą był radziecki żołnierz, jeden z tych, którzy handlowali z nią złotem.
Tu pojawił się problem: dowódcy jednostek niechętnie zgadzali się na przesłuchania swoich ludzi przez polskich śledczych. Kompleksy wojskowe funkcjonowały wówczas jak państwa w państwie.
Wielomiesięczne działania milicji z Białogardu i Koszalina nie przyniosły efektu. Sprawcy nie znaleziono, a śledztwo zostało umorzone.
Dwa lata po tych zdarzeniach, zaledwie 300 metrów od domu zamordowanej Janiny, doszło do kolejnej tragedii. W niewielkim mieszkaniu na ul. Nowowiejskiego w budynku wielorodzinnym samotnie mieszkała 82-letnia Maria L., samodzielna i niezależna. Sąsiedzi uważali ją za osobę zamożną – miała rodzinę w USA, otrzymywała paczki, a listonosz co miesiąc przynosił jej wysoką emeryturę. Mimo to codziennie przeszukiwała okoliczne śmietniki, zbierając bezwartościowe przedmioty, które gromadziła w mieszkaniu. Odwiedzała ją tylko jedna sąsiadka. To właśnie ona, 12 lipca, zaniepokojona otwartymi drzwiami weszła do mieszkania Marii. Na wersalce zobaczyła zbroczone krwią ciało gospodyni. Zwłoki były w stanie zaawansowanego rozkładu – kobieta musiała zostać zamordowana kilka dni wcześniej. Sekcja wykazała, że Maria została pobita, uduszona i ugodzona nożem. Sprawca połamał jej żebra. Motyw zbrodni pozostał niejasny. Śledczy uznali, że morderca śledził ofiarę i wszedł za nią do mieszkania.
Podobnie jak w przypadku Janiny rozważano dwie wersje: sprawcą mógł być Polak – ktoś z okolicy – albo radziecki żołnierz. Coraz więcej wskazywało na jednego sprawcę. Z czasem porzucono hipotezy o „radzieckim tropie” i lokalnym zabójcy. Obie zbrodnie przypisano Leszkowi Pękalskiemu – znanemu w całym kraju jako „Wampir z Bytowa”. Prokuratorzy ze Słupska oskarżyli go o ponad 70 zabójstw, w tym te dokonane w Białogardzie. Początkowo Pękalski przyznał się do wszystkich, lecz przed sądem odwołał zeznania, twierdząc, że został do nich zmuszony przez policję i prokuratorów. Ostatecznie skazano go za jedno zabójstwo i usiłowanie drugiego. Mordercy dwóch starszych kobiet z Białogardu prawdopodobnie nigdy nie poznamy._