R E K L A M A
R E K L A M A

Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Morderca starszych pań od 30 lat na wolności

Dziś wracam do dwóch zabójstw, które wstrząsnęły Białogardem pod koniec lat 80. Miasto to, podobnie jak inne na zachodzie kraju, różniło się od reszty Polski. Blisko połowę mieszkańców stanowili Rosjanie, bo właśnie tu stacjonowały jednostki Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. W pobliskim Bornem Sulinowie do 1992 r. stacjonowało ok. 25 tys. żołnierzy i ich rodzin.

Fot. Pexels

Nigdy nie ujawniono, ilu radzieckich wojskowych mieszkało w Białogardzie po drugiej wojnie światowej. „Wschodni przyjaciele” zajmowali rozległy kompleks dawnych pruskich koszar, a w mieście działał jeden z największych szpitali wojsk radzieckich w Polsce. Te realia będą miały znaczenie dla wydarzeń z lat 1988 i 1990.

Czerwiec 1988 r., osiedle Chopina w Białogardzie. Na ul. Moniuszki, tuż obok dawnego szpitala wojsk radzieckich, mieszkała pani Janina. Niedawno skończyła 69 lat. Choć formalnie była mężatką, od lat żyła w separacji – ona na piętrze, on na stryszku. Mimo rozstania codziennie się spotykali – ich mieszkania nie miały osobnych wejść. Często się kłócili, ale nigdy nie wzywano milicji. Sąsiedzi wspominali, że z wiekiem pani Janina zaczęła dziwaczeć. Zerwała kontakty ze znajomymi i stała się nieprzyjazna.

Mówiono, że handlowała alkoholem – często widywano ją pod rosyjskim szpitalem z domowym winem. Niektórzy twierdzili, że kupowała od żołnierzy złotą biżuterię. Ostatni raz widziano ją żywą 13 czerwca 1988 r. około południa w sklepie spożywczym. Dwa dni później mąż – lokator stryszku – zaniepokoił się jej nieobecnością. Kolejnego dnia wszedł przez okno. Janina leżała na podłodze bez oznak życia. W mieszkaniu było dużo krwi, a na szyi kobiety widniały liczne rany kłute. Sekcja wykazała zachłyśnięcie się krwią. Zbrodni dokonano prawdopodobnie 13 czerwca.

Drzwi do mieszkania nie nosiły śladów włamania. Śledczy uznali, że Janina znała sprawcę i sama go wpuściła. Ponoć sprzedawała alkohol wyłącznie osobom, którym ufała.

Początkowo wykluczono rabunek – w mieszkaniu Janiny pozostało wiele wartościowych przedmiotów. Ponieważ zwłoki były częściowo obnażone, śledczy przyjęli motyw seksualny jako najbardziej prawdopodobny. Choć tak naprawdę nikt nie wiedział, co kobieta mogła ukrywać w domu. Nie udało się zabezpieczyć żadnych dowodów pozwalających na identyfikację sprawcy. Jedna z hipotez zakładała, że zabójstwa dokonał mieszkaniec Białogardu, ktoś, kto znał Janinę i bywał u niej wcześniej. Inna – że sprawcą był radziecki żołnierz, jeden z tych, którzy handlowali z nią złotem.

Tu pojawił się problem: dowódcy jednostek niechętnie zgadzali się na przesłuchania swoich ludzi przez polskich śledczych. Kompleksy wojskowe funkcjonowały wówczas jak państwa w państwie.

Wielomiesięczne działania milicji z Białogardu i Koszalina nie przyniosły efektu. Sprawcy nie znaleziono, a śledztwo zostało umorzone.

Dwa lata po tych zdarzeniach, zaledwie 300 metrów od domu zamordowanej Janiny, doszło do kolejnej tragedii. W niewielkim mieszkaniu na ul. Nowowiejskiego w budynku wielorodzinnym samotnie mieszkała 82-letnia Maria L., samodzielna i niezależna. Sąsiedzi uważali ją za osobę zamożną – miała rodzinę w USA, otrzymywała paczki, a listonosz co miesiąc przynosił jej wysoką emeryturę. Mimo to codziennie przeszukiwała okoliczne śmietniki, zbierając bezwartościowe przedmioty, które gromadziła w mieszkaniu. Odwiedzała ją tylko jedna sąsiadka. To właśnie ona, 12 lipca, zaniepokojona otwartymi drzwiami weszła do mieszkania Marii. Na wersalce zobaczyła zbroczone krwią ciało gospodyni. Zwłoki były w stanie zaawansowanego rozkładu – kobieta musiała zostać zamordowana kilka dni wcześniej. Sekcja wykazała, że Maria została pobita, uduszona i ugodzona nożem. Sprawca połamał jej żebra. Motyw zbrodni pozostał niejasny. Śledczy uznali, że morderca śledził ofiarę i wszedł za nią do mieszkania.

Podobnie jak w przypadku Janiny rozważano dwie wersje: sprawcą mógł być Polak – ktoś z okolicy – albo radziecki żołnierz. Coraz więcej wskazywało na jednego sprawcę. Z czasem porzucono hipotezy o „radzieckim tropie” i lokalnym zabójcy. Obie zbrodnie przypisano Leszkowi Pękalskiemu – znanemu w całym kraju jako „Wampir z Bytowa”. Prokuratorzy ze Słupska oskarżyli go o ponad 70 zabójstw, w tym te dokonane w Białogardzie. Początkowo Pękalski przyznał się do wszystkich, lecz przed sądem odwołał zeznania, twierdząc, że został do nich zmuszony przez policję i prokuratorów. Ostatecznie skazano go za jedno zabójstwo i usiłowanie drugiego. Mordercy dwóch starszych kobiet z Białogardu prawdopodobnie nigdy nie poznamy._ 

2025-10-25

Michał Fajbusiewicz