Żaden wstyd. Czy Polacy to naród flejtuchów?

Nie jestem człowiekiem małej wiary, ale też nie należę do ludzi głęboko, wręcz fanatycznie wierzących przywódcom narodu!

Fot. Sebastian Jadowski-Szreder

Moje zaufanie do włodarzy jest ograniczone, ma wyraźną granicę. Gdy zostaje ona przekroczona, czuję się zawiedziony, rozczarowany i oszukany. Mam wtedy sobie za złe, że po raz kolejny dałem się nabrać jak małe dziecko, że znowu zakłamani, cyniczni politycy zakpili sobie ze mnie – zostawili mnie z bagażem złudzeń. Koalicja pod wodzą premiera Tuska zbliża się wielkimi krokami do tej granicy.

Jeszcze wierzę, że tym razem będzie inaczej i nie zostanie ona przekroczona, że nie wdepnę znowu w bagno niespełnionych obietnic, NIEROZLICZONYCH rozliczeń złodziei w białych kołnierzykach z talią immunitetów w ręku, że jednak warto było tej ekipie zaufać! Wierzę, ale też obawiam się, iż jest to tylko moje pobożne życzenie. Odchodząc od cuchnącej łgarstwem, złodziejstwem i łajdactwem polityki, pozostanę przy śmierdzącym temacie. Nie ma co od niego uciekać, udawać, że nie istnieje. Przykro o tym mówić, ale choć my som Europejczykami pełną gębą, ciągle jeszcze jesteśmy krajem niechlujów, brudasów i śmieciuchów!

Nie ma co się oburzać i zaprzeczać. Wystarczy rozejrzeć się dookoła siebie, żeby się o tym namacalnie, organoleptycznie przekonać! Zacznę od toalet. Często podróżuję, więc siłą rzeczy korzystam z WC na stacjach benzynowych, w pociągach, restauracjach itp. Ciągle robią one wstrząsające, niezapomniane wrażenie. Bywa, że nawet ludziom zmuszonym do skorzystania z toalety nie staje odwagi, by do niej wejść. Bez maski przeciwgazowej i kaloszy nie ma co tam zaglądać! I nie jest to, wbrew pozorom, wyłącznie wina właścicieli owych przybytków higieny. To z reguły my, użytkownicy, doprowadzamy je do takiego stanu.

W wielu miejscach użyteczności publicznej personel regularnie, co parę godzin, kontroluje czystość toalety. Niestety, jest to syzyfowa praca! Wystarczy, że przez ubikację przewinie się kilkanaście osób, żeby był w niej znowu chlew! Mamy XXI wiek, a my ciągle nie potrafimy spuszczać wody. Nie wystarczy nacisnąć przycisk, trzeba jeszcze sprawdzić, czy wszystko spłynęło! Dla wielu jednak osób jest to zbyt wielki, intelektualny wysiłek! Polak w toalecie robi swoje, po czym nadusza przycisk, wychodzi i g… go obchodzi, czy spłynęło, czy nie! Męskim ulubionym zajęciem w ubikacji jest sikanie na deskę klozetową, podłogę, robienie z pisuaru kosza na gumę do żucia, pety i rzucanie zużytych papierowych ręczników, gdzie popadło!

To jest zakorzeniony już w nas zwyczaj! Na koniec parę zdań o niedomytych ciałach, wydzielanym pocie, czytaj naturalnym zapachu, który roztaczamy wokół siebie! Nie da się ukryć, że wielu rodaków nie ma nawyku mycia się codziennie. Woda, mydło i ręcznik nie są w częstym użyciu. I dobrze! Po co łamać niepotrzebnie odwieczną polską tradycję. Skoro nasze pradziady, dziady, ojce myli się raptem kilka razy w roku i dożyli późnej starości, to i my nie musimy się specjalnie do mycia przyzwyczajać. Dbanie o higienę osobistą zdecydowanie nie jest najmocniejszym naszym atutem! Nie szkodzi! To żaden wstyd ani powód do rozpaczy i samobiczowania!

PS Zawsze możemy wskazać palcem większych od Polaków flejtuchów i brudasów! 

2024-08-02

Antoni Szpak