Śmierć Grzegorza Borysa. Sprawa pełna teorii spiskowych

Po publikacji zdjęć ciała Grzegorza Borysa, internet został zasypywany teoriami spiskowymi dotyczącymi jego śmierci. Nawet specjalista od technik kryminalistycznych podniósł kwestię dziwnych niezgodności. Opinia społeczna posiada coraz więcej wątpliwości co do tego, czy Borys rzeczywiście dokonał przypisanej mu zbrodni.

Fot. YouTube

Wersja oficjalna

Grzegorz Borys, mieszkaniec jednej z gdyńskich dzielnic, zamordował swoje 6-letnie dziecko, Olka, a następnie uciekł do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Matka, zrozpaczona znalezieniem ciała, powiadomiła służby, ale było już za późno. Podczas dochodzenia odkryto ręcznie napisany list o szokującej treści. W poszukiwania Borysa zaangażowano między innymi śmigłowiec Bell, a niedawno na stronie Interpolu pojawiła się “czerwona nota”. Wcześniej opublikowane zostały także informacje, że mężczyzna mógł uciec za granicę.

Obecnie wiadomo, że Grzegorz Borys nie żyje, a do sieci wyciekły zdjęcia jego martwego ciała wydobytego ze zbiornika Lepusz. Według szacunków i sekcji zwłok Grzegorz Borys prawdopodobnie zmarł krótko po tym, jak zabił swoje 6-letnie dziecko. Na jego ciele znaleziono rany cięte i postrzałowe, ale śledztwo jeszcze się nie skończyło. Niedawno pojawiły się informacje o tajemniczym samochodzie, a do internetu wyciekły niepokojące SMS-y od zabójcy.

Oficjalna wersja zdarzeń podawana przez służby oraz media nie jest jednak zadowalająca dla internautów. Doszukują się oni w całym zdarzeniu drugiego dna i manipulacji. Wielu komentatorów uważa, że Grzegorz Borys może wcale nie odpowiadać za tę zbrodnię, a jedynie być w nią wrabianym.

Jako Angora24 nie zamierzamy dementować lub potwierdzać tych rewelacji. Artykuł ten powstał, by przybliżyć wersje zdarzeń najczęściej powielane, aby czytelnik sam mógł ocenić, na ile uznaje je za wiarygodne.

Teoria nr 1. Ogolony, przebrany i zdecydowany na samobójstwo

Jeden z techników policyjnych, który wypowiedział się dla „Super Expressu”, uznał, że kilka rzeczy w opublikowanym wizerunku martwego Grzegorza Borysa jest bardzo podejrzanych. Zwrócił on uwagę na zmianę jego wyglądu. Mężczyzna, którego ciało wyłowiono, był ogolony z minimalnym zarostem i ubrany inaczej niż na ostatnich zdjęciach z monitoringu, które ukazały się w mediach. Miał na sobie inną kurtkę i prawdopodobnie inne spodnie, co może sugerować, że zmienił ubranie. Musiał posiadać na to odpowiednie zasoby czasowe. Jego strój był niezwykły, biorąc pod uwagę, że miał znać podstawowe zasady przetrwania i spędzać noce w lesie. Sportowe buty lub trampki nie są odpowiednie do długich wędrówek po trudnym terenie.

Na skutek takiego tłumaczenia „Super Express” napisał, iż Grzegorz Borys, wchodząc do lasu, miał już pewność, że popełni samobójstwo. Wskazuje na to fakt, iż mimo posiadanej wiedzy o survivalu nie przygotował się na przetrwanie w jesiennych i leśnych warunkach.

Teoria nr 2. Zabity, bo za dużo wiedział

Jedna z najczęściej powtarzanych teorii sugeruje, że Borys został fałszywie oskarżony o morderstwo swojego syna, ponieważ posiadał zbyt wiele informacji. Równocześnie nurek, który zginął podczas poszukiwań, miał być świadkiem pewnego incydentu, którego nie powinien był obserwować.

W teorii tej główny nacisk zostaje położony na zabójstwo przez służby mundurowe. Mężczyzna  miał wiedzieć zbyt wiele, dlatego fałszywie oskarżono go o morderstwo syna, aby mieć pretekst do usunięcia tzw. “niepożądanego elementu”. Służbom udało się to osiągnąć, a opinia publiczna jest pełna entuzjazmu, ponieważ rzekomy morderca nie żyje.

Pytanie, które na pewno wielu czytelników w tejże chwili sobie zada, to: co właściwie takiego Grzegorz Borys miał wiedzieć? Według niektórych tajemnicza wiedza, którą posiadał Borys, związana była z przewożeniem toksycznego towaru. Miało od niego umrzeć już kilku ludzi.

Teoria nr 3. Tajemniczy pojazd na osiedlu

Mieszkańcy, którzy są sąsiadami Grzegorza Borysa, zauważyli nieznany samochód, który tego dnia zaparkował przed blokiem, gdzie miała miejsce zbrodnia. Duży pojazd, który zjawił się w okolicy około godziny 7:00, natychmiast przyciągnął ich uwagę. Swoje niepokojące spostrzeżenia przekazali oni śledczym. Cysterna miała pozostawać na parkingu przez około godzinę, po czym odjechała.

Jeden z sąsiadów przekazał „Faktowi”:

Widziałem ją na własne oczy. Wielka pomarańczowa cysterna. Była tam w czasie morderstwa i ucieczki Grzegorza Borysa. Wysiedli z niej jacyś mężczyźni, wyciągnęli wąż i zachowywali się bardzo dziwnie. Po co ta cysterna tam była? Nie ma tu ani dużych studzienek, ani nie padało, by trzeba było wodę wypompować z zalanego podziemnego parkingu. Pokręcili się tak z godzinę, a później odjechali.

Fantazjowanie czy ziarno prawdy?

Jak to zwykle bywa w internecie, zarówno obóz zwolenników tychże teorii jest pełen entuzjastów, jak i nie brakuje kompletnych sceptyków. Użytkownik 7160 skomentował na Wykopie:

„To zawodowy żołnierz, więc był wyjątkowo sprawny fizycznie, potrafił przetrwać w każdych warunkach, zabijanie to dla niego codzienność, potrafi zabić jedną ręką z zamkniętymi oczami, siedząc na klopie”

Takie wyobrażenie o polskim wojsku mają dziennikarzyny. To zwykły szeregowy – kierowca, sprawny na tyle, że wejdzie na 3 piętro bez zadyszki.

W tym dość ironicznym komentarzu zawarto wiele prawdy. Duża część z nas postrzega wojskowych tak, jak są oni namalowani pędzlem mediów, ewentualnie filmów. Nie ma się co oszukiwać – polski żołnierz nie jest Johnem Rambo i nie zabije stu napastników, zanim mrugnie okiem.

Z drugiej jednak strony Dolot255 pisze:

Drugi zawodowy żołnierz w ciągu 3 miesięcy zabija własne dziecko i psa za pomocą noża. Oboje powiązani z pracą w Gdyni czy tam Gdańsku. Ciekawe czego byli świadkami. Jeszcze pokazywanie zwłok bez cenzury w mediach – typowe ostrzeżenie dla pozostałych.

Użytkownik sugeruje, że taka częstotliwość podobnych zdarzeń w podobnych miejscach nie może stanowić kwestii przypadku. Uznałbym to za trafne, gdyby nie fakt, że nieprzepracowane traumy i choroby psychiczne wśród osób powiązanych z wojskiem to temat równie często występujący, co niezwykle rzadko brany na medialny tapet. Tajemniczy wóz mógł po prostu być zwykłym samochodem, którego kierowca znalazł się omyłkowo nie w tym miejscu i czasie, co powinien. Ludzie jednak lubią czuć się ważni i tworzyć legendy miejskie.

Uważam, iż najprawdopodobniej całej prawdy nigdy w tej sprawie nie poznamy, jednak duża część teorii jawi się jako historie „Z archiwum X”, które w głównej mierze mają wzbudzić sensację i generować wyświetlenia. Dobrze byłoby mieć absolutną pewność, że zabójca małego chłopca poniósł konsekwencje.

2023-11-08

Sebastian Jadowski-Szreder